Głośno mówiłam o kłamliwych zarzutach stawianych lekarzowi. Ile kosztuje prawda?

Wcześniej Frydel pracowała w Centrum Medycznym LIM w Warszawie (diagnostyka laboratoryjna), Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Chełmie (diagnostyka laboratoryjna), DermoDentalu w Warszawie (diagnostyka laboratoryjna), Wojewódzkim Zakładzie Weterynarii w Chełmie (lekarz weterynarii).

- Wszystkie miejsca pracy wspominam bardzo dobrze. Zawsze odchodziłam z pracy na własną prośbę i mam bardzo dobre relacje ze swoimi poprzednimi wspólpracownikami i kadrą zarządzającą. Cieszyłam się bardzo dobrą opinią jako osoba solidna i kompetentna - mówi Zofia Frydel. - Znakomicie odnalazłam się w Kutnie w pracy w laboratorium w Pini Polonia, pracowałam ze świetnymi fachowcami, w dobrym zespole. Jako koordynator w Pini Polonia pracowałam z innymi lekarzami weterynarii, brałam wynagrodzenie za pracę a nie za zarządzanie nią, byłam po prostu solidarna i fair wobec moich koleżanek czy kolegów. Takie zasady wyznaję i uważam, że są one pozytywne. Jednak taka postawa czy stosunek do pracy albo do ludzi wyraźnie nie odpowiadały Powiatowemu Lekarzowi Weterynarii.

Głośno mówiłam o kłamliwych zarzutach stawianych Chybickiemu...

Niedawno pisaliśmy o procesie Dariusza W. Powiatowego Lekarza Weterynarii w Kutnie i Marcina K. głównego koordynatora lekarzy weterynarii w Pini Polonia oskarżonych o pomówienie Stanisława Chybickiego, lekarza weterynarii. Przed Sądem Rejonowym w Kutnie stanęli już oskarżeni, poszkodowany i część świadków, w tym i Zofia Frydel. Na początku listopada miało odbyć się kolejne posiedzenie sądu i przesłuchania kolejnych świadków, termin został jednak przez Sąd odroczony.

Zofia Frydel zdecydowała się opowiedzieć nam ile kosztuje prawda, jak trudno funkcjonować w sytuacji kiedy nie jest się po stronie kogoś ważnego, kto ma władzę (na przykład decyduje o czyimś zatrudnieniu), a przeciw niemu. Tłem relacji lekarki z Powiatowym Lekarzem Weterynarii, jak opowiada, jest jej postawa w sprawie pomówienia Stanisława Chybickiego. Od początku do końca – czyli od spotkań w ubiegłym roku w zakładzie i w tym roku na sali sądowej, gdzie występowała jako świadek Frydel głośno mówiła o kłamliwych zarzutach stawianych przez PWL i głównego koordynatora wobec Chybickiego, a także próbie fałszowania dokumentacji w firmie.

Wiosną w miejscu pracy pani Zofii odbył się zagraniczny audyt, który wypadł dla niej i dla Powiatowego Lekarza Weterynarii znakomicie. Zaraz po nim Dariusz W. podziękował pani Zofii pisemnie za świetne wywiązywanie się z obowiązków, po czym pozbawił jej funkcji koordynatora laboratorium.

- Dobrze wiedziałam, że to konsekwencja mojej postawy i reakcji na pomówienia przy kolegach. Na zebraniu 10 czerwca zabrałam głos, prosząc o wytłumaczenie powodów czy podstaw do stwierdzeń, że pan Stanisław Chybicki rzekomo sfałszował listy obecności. To co obaj panowie Dariusz W. i Marcin K. twierdzili wówczas było tak kuriozalnie absurdalne, że nie mogłam milczeć. Każdy kto wie jaka jest procedura kwitowania naszej obecności w pracy, naliczania nam wynagrodzenia, a do tego kopiowania dokumentów, które idą do księgowości, nie mógłby, powiem więcej bałby się taką informację podać - stwierdza lekarka.

Pani Frydel wyjęła dokument tygodniowego naliczenia wynagrodzenia, pokazując że ona jako koordynator chciała pracować razem ze swoimi koleżankami i mieć naliczaną pensję czynności do których została wyznaczona, w oparciu o rzeczywiście wykonywane analizy próbek, a nie wypisywaną sztucznie liczbę badań, których w rzeczywistości nie wykonała. Nie chciała by jej praca sprowadzała się do siedzenia z koordynatorami i zarządzania z góry pracą innych lekarzy weterynarzy. Opowiedziała o bardzo sprawnej pracy w systemie, który ustaliły.

- Chciałam otrzymywać wynagrodzenie za pracę, a nie za bycie koordynatorem, bo takiej funkcji według przepisów nie ma, i może to też się nie podobało, nie siedziałam na górze z nimi tylko pracowałam z koleżankami - mówi lekarka.

Koszty prawdy?

Pani Zofia miała wyznaczenie do pracy w Pini Polonia do 30 października 2016. Był 25 października, wróciła po drugiej zmianie o 5 rano. Nie musiałaby wcześniej wstawać dnia następnego, gdyby nie nagły telefon od nowego koordynatora laboratorium, informującego ją o tym, że w trybie pilnym ma stawić się za godzinę u PWL. Szybko się ubrała i wraz z koleżanką stawiły się u Dariusza W. Jak mówi, PWL był wówczas na zwolnieniu lekarskim, miał zastępcę, ale w ten dzień przyszedł do pracy.

- Stawiły się osoby, którym kończyło się wyznaczenie w tym i nowo przyjęta, jak słyszałam, na moje miejsce, osoba. Wiadomo jednak, że każda niepotwierdzona informacja to plotka, więc nie przejmowałam się. Miałam sukcesy w pracy, dobre wyniki z audytu. Istniał jedynie ten dysonans w poglądach na sprawę insynuacji Powiatowego Lekarza względem pana Chybickiego - opowiada zdenerwowana. - Okazało się, że celem spotkania jest egzamin z przepisów prawa. Byłam zaskoczona, bo na początku tego roku PLW ustalił zasady przeprowadzania egzaminów, które miały odbywać się raz w roku i zawsze miały być odpowiednio wcześniej zapowiedziane. Zasady te były umieszczone na oficjalnej stronie PIW. Jak okazało się później w dniu wezwania do PWL strona została zaktualizowana i pojawiły się na niej nowe zasady.

Tu warto dodać, że Zofia Frydel zdała już taki test w kwietniu 2016 roku czyli pół roku wcześniej.

- Test październikowy składał się ze szczegółowych pytań dotyczących samych zagadnień prawnych opisanych w pakiecie wielu ustaw, rzadko wykorzystywanych w praktyce w laboratorium i niekoniecznie potrzebnych mi w bieżącej pracy. Można powiedzieć, że stres sięgnął zenitu- kontynuuje kobieta. - Potem z koleżankami zapytałyśmy zastępcę PWL do czego test był potrzebny i kiedy będą wyniki. Zastępca odpowiedziała nam, że ona nie bardzo ma czas go sprawdzić. PWL był z kolei na zwolnieniu lekarskim. Okazało się, że w dniu testu 25 października umowy wyznaczenia dla koleżanek były już podpisane. Brakowało tylko umowy dla mnie. Nikt nie podał nam oficjalnych wyników egzaminu, ani nie pokazał jak wypadły. Uważam, że cała sytuacja z testem była niepotrzebna. Po pierwsze istniały zasady przeprowadzania testów, a po drugie niepoważnie to wyglądało, skoro umowy dla koleżanek były już gotowe przed testem. Niestety bardzo się zdenerwowałam, przypłaciłam to zdrowiem i w trybie pilnym z zagrożeniem życia trafiłam do szpitala. Czuję się ukarana za moją postawę. W sądzie we wrześniu powiedziałam prawdę, która nie jest na rękę oskarżonemu Powiatowemu Lekarzowi Weterynarii.

W sprawie komentarza dzwoniliśmy dziś do Powiatowego Lekarza Weterynarii. Nie chce on jednak wypowiadać się na temat relacji z Zofią Frydel. Dariusz W. jednocześnie stwiedził, że media nie są uprawnione do otrzymywania informacji o pracy czy zatrudnieniu lekarzy weterynarzy, ale możemy wystąpić do niego w trybie wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Czy pytania o przyzwoitość i etykę postępowania należą do tego katalogu?