Jak ustalił portal Niezalezna.pl, pracownicy łódzkiego pogotowia wysłali szereg skarg na pełniącego obowiązki dyrektora stacji, protegowanego Nowej Lewicy, a wcześniej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Chodzi m.in. o braki drogiego, ale bardzo ważnego leku dla wcześniaków oraz śmierć dziecka, do którego na początku listopada została wysłana karetka. Szef pogotowia to były oficer wojskowej bezpieki, do stacji ratownictwa ściągnął nawet detektywa.
Wcześniak zmarł w karetce
W listopadzie pracownicy wysłali alarmujące pisma do różnych instytucji. Pracownicy podkreślali m.in., że od 2020 r. w zespołach wyjazdowych był dostępny lek Curosurf, który jest naturalnym surfaktantem podawanym w skrajnym wcześniactwie oraz u noworodków z zaburzeniami oddychania. Zapobiega on zapadaniu się pęcherzyków płucnych. Wielokrotnie jego podanie gwarantowało bezpieczne dowiezienie pacjentów z dalszych części województwa do Łodzi. Jak twierdzą pracownicy WSRM, w listopadzie zespoły neonatologiczne stacji nie posiadały ampułek zdatnych do użycia. Leki miały być przeterminowane.
Na początku listopada do szpitala w Kutnie – oddalonego od Łodzi o ok. 70 km - trafiła kobieta, która urodziła wcześniaka. Zadysponowano do niego z Łodzi zespół neonatologiczny, który – aby zapewnić bezpieczny transport na oddział o wyższejreferencyjności – musiał najpierw zabrać jedno opakowanie wspomnianego leku ze znajdującego się w innej części Łodzi oddziału neonatologii i intensywnej terapii noworodka szpitala im. Madurowicza. Całe zamieszanie opóźniło wyjazd zespołu, a dziecko zmarło w karetce. Kutnowski szpital nie udzielił nam informacji na ten temat ze względu na ochronę danych osobowych oraz prawa pacjenta.
więcej informacji:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz