Zamknij

Ksiądz Jan Sposób - Honorowy Obywatel Miasta Kutna!

13:21, 17.05.2019 Bożena Gajewska (TPZK) Aktualizacja: 08:48, 16.07.2019
Skomentuj Ks. Jan Sposób fot. Bożena Gajewska TPZK Ks. Jan Sposób fot. Bożena Gajewska TPZK

Na majowej sesji Rada Miasta Kutna zdecydowała większością głosów o nadaniu księdzu Janowi Sposobowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Kutna! Dzięki uprzejmości prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej Bożeny Gajewskiej przedstawiamy fragment wspomnień ks. Jana Sposoba zawartych w artykule pt. „Wszystko co w życiu robiłem, było z miłości do Boga i Ojczyzny” – wspomnienia księdza Jana Sposoba (wspomnień księdza Jana Sposoba, w okresie od wiosny do jesieni 2013 roku, wysłuchała i opracowała Bożena Gajewska, TPZK). Artykuł ukazał się w XVII tomie Kutnowskich Zeszytów Regionalnych.

Ostatnia moja droga, czyli posługa w kutnowskim szpitalu.

W 1983 roku w Kutnie oddano do użytku nowy szpital. Ksiądz, który wcześniej zajmował się chorymi w szpitalu, zmarł. W 1984 roku przełożeni skierowali mnie do Kutna –Woźniakowa i powierzyli mi funkcję kapelana szpitalnego w nowym szpitalu. Miałem sześćdziesiąt jeden lat, ale przecież chorzy w szpitalu w większości też nie są tacy młodzi. W każdym chorym człowieku widziałem Jezusa. Dla mnie to była najlepsza funkcja, jaką mogłem sobie wyśnić lub wymarzyć. Bardzo dobrze układała mi się współpraca z administracją szpitala. Kaplica była duża i ładna, miała 100 miejsc siedzących. Była zakrystia, i salka dla katechezy. Prezbiterium w kaplicy było absydalne – prześliczne. Był krzyż, stacje drogi krzyżowej, organy i nagłośnienie. Popatrzyłem, co trzeba zrobić i stwierdziłem, że przydałoby się tabernakulum. Trzeba powiedzieć, że dużo chorych przychodziło w niedzielę do kaplicy, część osób stała na korytarzu.

Pomyślałem sobie, że na każdej szafeczce szpitalnej w Kutnie musi być obrazek i różaniec gratis dla chorych. W kaplicy zresztą też leżały dewocjonalia i każdy mógł sobie wziąć. I tak przez kilkanaście lat, te darowane dewocjonalia zawsze w szpitalu były i pomagały chorym zmagać się z chorobą. Jakże ci chorzy się uśmiechali radośnie, gdy do nich zaglądałem, gdy zostawiłem im jakiś drobiazg. Tak właśnie jest z tym moim życiem, gdzie tylko nie spojrzeć, tylko łaska boża i łaska boża. Posługa duszpasterska szpitalna to była dla mnie sama przyjemność.

Przełożeni uczynili mnie także szpitalnym kapelanem diecezjalnym, żeby też o innych chorych myśleć. Było to dla mnie bardzo trudne, wszędzie trzeba było jeździć. Prosiłem, aż zdjęto ze mnie tę ogromną odpowiedzialność. Znów mogłem się skupić na naszym kutnowskim szpitalu. Różnie to bywało, czasem trafił się jakiś niedowiarek. Kiedyś pielęgniarki zawołały mnie do młodego człowieka leżącego na OIOM – ie, potłukł się na motorze. Poszedłem, a ten młody człowiek mówi, że przeprasza, ale on księdza nie prosił. Ale za dwa tygodnie było z nim coraz gorzej i sam mnie wezwał do siebie, udzieliłem mu sakramentu pokuty. Wyzdrowiał, ale długo leżał w szpitalu. Spotykałem się z różnymi ludźmi, czasem dziwnie mnie traktowali, ale ja nigdy do nikogo nie miałem żadnych pretensji. Pytano mnie nieraz, dlaczego tak chodzę po szpitalu. Ja zaś odpowiadałem, że chodzę, bo mnie proszą. A regulamin kapelana stanowi, że jak proszą, to trzeba przyjść. Regulamin stanowi także, iż kapelan ma jeden dzień wolny. To ja sobie wybrałem środę. Ale po kilku dniach stwierdziłem, że nie, nie mogę zostawić chorych bez pomocy na jeden dzień, mowy nie ma! Nie będę miał wolnego dnia, trudno! Regulamin mówił także o tym, że gdybym czasem nie mógł zajmować się chorymi w szpitalu, to powinienem sobie zastępcę załatwić. A ja przez te dwadzieścia lat nie musiałem sobie szukać zastępcy na dłużej niż na parę godzin. Chorzy zawsze wiedzieli, że ksiądz w dni powszednie od godziny 15.oo do samego końca dnia codziennie jest, a w niedziele jest zawsze do godziny 12.oo i Mszę św. w kaplicy szpitalnej odprawia. Bardzo rzadko się zdarzało, że dzwonili do Woźniakowa po kapelana, bo zawsze byłem na miejscu.

Przez te dwadzieścia lat, codziennie jeździłem do szpitala w Kutnie na rowerze, a gdy warunku atmosferyczne nie pozwalały, to autobusem i nie traktowałem tego jako przykry obowiązek. Swoją pracę wykonywałem z troski o chorych, codziennie musiałem obejść wszystkie sale. Wystarczało mi, że tak wielu chorych korzystało z sakramentu pokuty i komunii św., czasem bardzo mnie radowało dobre słowo, jakie powiedział do mnie niewierzący. Pamiętam taki przypadek, jak leżał w szpitalu człowiek, który odmroził sobie palce u nóg, bo mu koledzy zdjęli buty. Ten człowiek niesamowicie cierpiał, bolało go, bo to były zakończenia nerwów. Podszedłem do niego i pytam, czy bardzo go boli, a on na to, że nie ma ksiądz pojęcia. Proszę go więc, żeby ofiarował to cierpienie za dusze w czyśćcu cierpiące, to mu zaraz ulży. Powiedziałem mu, że na drugi dzień, jak będę tędy przechodził to zajrzę do niego i zapytam, czy może go mniej boli. I tak zrobiłem, a on mi dziękuje, że mniej cierpi. To była radość ogromna, pomoc temu człowiekowi.

O czym się jeszcze przekonałem przez te 20 lat pracy? Nie wystarczy, aby kapelan chodził po salach chorych i pytał, czy chory chce przyjąć komunię świętą, lub się wyspowiadać. Kapelan musi umieć rozmawiać z chorymi. Udzielanie przez kapłana sakramentów wynika ze szczerej troski o zbawienie pacjenta znajdującego się często w niesprzyjających okolicznościach, a nawet na granicy życia i śmierci. Kapelan ma pomagać i jako takiego powinien go postrzegać chory człowiek. Przed wyjściem na swój obchód zawsze mówiłem: Panie, Jezu prowadź, a gdy wracałem do kaplicy po wizycie u wszystkich chorych, to zawsze mówiłem: Panie, Jezu, dzięki Ci. Gdy się chce drugiej osobie pomóc duchowo, to trzeba się samemu najpierw pomodlić. Zawsze wracałem zadowolony z obchodu, że moja praca nie idzie na marne. Bo to są tylko ludzie, każdy jest inny i trzeba wiedzieć, w jaki sposób do nich podejść. Mówiłem nieraz do siebie: a ty co, będziesz wiedział, jak się zachować, jak się odezwać do chorego pacjenta? Bóg jest mi niezbędny. Gdy wiem, że jest ze mną, że mi towarzyszy w mojej wędrówce, moja posługa chorym idzie mi dobrze. Jestem pewien, że to co robię wychodzi mi dzięki łasce bożej, a nie jest moją zasługą.

Gdy skończyłem osiemdziesiąt pięć lat, ludzie mnie pytali, czy jeszcze daję radę na rowerze jeździć do kutnowskiego szpitala, czy to zima, czy lato, czy mróz, czy spiekota. Ja wszystkim odpowiadałem, że szukam następcy, szukam… Tylko musi być lepszy ode mnie. Mam już swoje lata, trudno jest czasami, bo zdrowie już nie takie dobre jak kiedyś. W końcu znalazł się zastępca, zaprowadziłem go, przedstawiłem, i ja już jestem wolny. Dzisiaj wspominam, że ta moja posługa w szpitalu, podobnie jak moja praca katechetyczna z dziećmi, to była sama radość z obcowania z drugim człowiekiem.

Nasz szpital kutnowski jest duży. Oprócz posługi wśród chorych, prowadziłem całą dokumentację mojej pracy, miałem wizytacje w szpitalu, często przyjeżdżał biskup Józef Zawitkowski, który chwalił moją działalność, kontrola mojej pracy zawsze przebiegała pozytywnie. Przez dwadzieścia lat pracy nie miałem zatargu z biurem personalnym, współpraca układała się dobrze.

Zapraszamy do lektury całości wspomnień w XVII tomie Kutnowskich Zeszytów Regionalnych.

 

(Bożena Gajewska (TPZK))

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(6)

ParafianinParafianin

10 0

Wspaniały ksiądz wielkiej wiary i modlitwy. Podziwiam go za poświęcenie w swojej pracy duszpasterskiej z chorymi. Poza tym niesamowicie skromny, niczego się nie dorobił, całe życie na starym rowerze jeździł. Niech będzie zdrowy! Niech wraca do parafian! Czekamy! 22:06, 17.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

zegarmistrz światłazegarmistrz światła

0 6

#STOP Konkordat! Ideał sięgnął bruku. Kościół katolicki sięgnął dna. Wiara wypłynęła na manowce. Szkoda mi tego pana księdza. Prawdę mówiąc - pobłądził! Wszystkim błądzącym polecam obejrzeć film "Tylko nie mów nikomu". Właśnie leci teraz na TVN. Z Panem Bogiem. 23:15, 17.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

profesor Filutekprofesor Filutek

0 2

#Tylko PRAWDA jest ciekawa# Dlaczego pycha kroczy przed upadkiem?

Fałszywa pewność siebie wiąże się z nadmiarem autoprezentacji, przejawiającym się postawą: Zobacz jaki jestem *%#)!& czyli ?O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha?. Warunkiem niezbędnym do tego, aby strategia nadmiaru autoprezentacji zadziałała, jest publiczność, której zadaniem jest się zachwycać.

Jeśli jesteś osobą bardzo pewną siebie, ale masz nieadekwatne poczucie własnej wartości, które maskujesz nadmiarem autoprezentacji, to pomimo, że sprawiasz wrażenie, że niczego się nie boisz i tak staniesz się ofiarą manipulacji kogoś, kto rozpoznając twoją fałszywą pewność siebie podłoży ci przysłowiowego konia trojańskiego.

Kiedy zatem staniesz się ofiarą manipulacji? Wtedy, kiedy tracisz czujność i przestajesz zarządzać swoją samoregulacją (EQ). Hormonem odpowiadającym za takie zachowanie jest dopamina, której nadmiar w twoim mózgu powoduje, że to co wcześniej uznawałeś za zbyt ryzykowne, wydaje się banalnie proste. Innymi słowy, tracisz zdolność do racjonalnego oceniania rzeczywistości. W przypadku solidnej pewności siebie, w samoświadomości cały czas następuje racjonalna analiza otaczającej rzeczywistości. Mózg, pomimo wpływania na emocje publiki, cały czas pozostaje w tzw. równowadze hormonalnej, czyli żaden z hormonów nie występuje w nadmiarze. Mówiąc ludzkim językiem, chociaż nie sprawia się takiego wrażenia, doskonale gra się swoją rolę i kontroluje zachowanie, wpływając tym samym na zachowanie innych (publiki). Ta drobna różnica powoduje, że łatwo jest rozpoznać osoby o fałszywej lub solidnej pewności siebie.

Sun Tzu w ?Sztuce Wojny? pisał: ?Posyłaj swemu wrogowi młode kobiety i chłopców, aby go zwieść, jadeit i jedwabie, aby pobudzić jego ambicje. Wywinduj go na szczyt, a następnie zepchnij w przepaść?. Mniej subtelnie, niemniej jednak bardzo dobitnie ujął to Mike Tyson, ?Każdy ma jakiś plan, dopóki nie dostanie pięścią w mordę?. Właśnie dlatego pycha kroczy przed upadkiem.

Niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą PRAWDĘ, ŚWIATŁOŚĆ i MIŁOŚĆ !!!
Nie zdoła kłamstwo ani fałsz zatrzymać PRAWDY w biegu. Ni skrzywi wściekłych łgarzy marsz ŚWIATŁOŚCI i MIŁOŚCI ściegu.

eKutno nam niesie PRAWDĘ... OSP "Reduta" nam niesie ŚWIATŁOŚĆ... a MIŁOŚĆ nam wszystko wybaczy... I jak tu żyć? Po anielsku, a nie po diabelsku! Pozdrawiam

11:02, 18.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

WaldemarWaldemar

2 0

Ksiądz z powołania. Dobra decyzja radnych, bo takich ludzi należy wspierać by świecili przykładem. 12:05, 19.05.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

JasioJasio

0 2

Waldemar! Pojechało Cię! I to nieźle! Gdzie sens? Gdzie logika? Gdzie wiara? Gdzie kultura? Gdzie natura?... Decyzją radnych świecący przykładem z powołania, z pomieszania i z poplątania ksiądz upadającego KRK został Honorowym Obywatelem Miasta Kutna! Coś bardzo złego z tymi radnymi w ogólności się dzieje, a w szczególności z radnymi Miasta Kutno???... No cóż? Głową muru nie przebijesz, a walka z wiatrakami, z obłudną katolicką ciemnotą i z utopijną komunistyczną głupotą nie ma sensu, prawda? Może ja się mylę? Póki co, jestem chrześcijaninem, czytam Biblię i uczę się jęz. angielskiego. Wynaturzonym celibatem katolickim księdzem na pewno nigdy nie zostanę. Precz z kłamstwem, ciemnotą i niecnotą! Niech żyje PRAWDA, ŚWIATŁOŚĆ i MIŁOŚĆ!... Co złego to nie ja. Nie o takie Miasto Kutno walczyłem. Pozdrawiam... 12:57, 20.05.2019


JasioJasio

0 0

Aniele Boży, stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy,
Strzeż duszy mojej i ciała mego
I zaprowadź mnie do żywota wiecznego.

Amen. 23:34, 22.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%