Pięć lipcowych dni w 2025 roku podobnie jak w roku ubiegłym - to był pracowity czas dla Stowarzyszenia Potomków Żydów Polski Centralnej (ADJCP), wolontariuszy z Uniwersytetu w Albamie (USA) z prof. Marysią Galbraith, którzy wraz z Fundacją Matzeva i jej prezesem Stevenem Reece porządkowali teren cmentarza żydowskiego w Żychlinie. Także Gmina Żychlin wraz z burmistrzem Grzegorzem Ambroziakiem włączyła się w pomoc przy tych działaniach.
W tej ciężkiej fizycznej pracy pomagali wolontariusze z Żychlina - Aleksandra Głuszcz wraz z dziećmi (pięć dni ich ciężkiej pracy - chylę czoła!), Sebastian Walczak, z Poznania przyjechał pomóc Aleksander Łoza. Nieoceniona była pomoc osadzonych z Zakładu Karnego w Garbalinie, którzy w ramach zajęć edukacyjnych wysłuchali opowieści o tragicznej historii społeczności żydowskiej w Żychlinie i o trudnej historii cmentarza żydowskiego w Żychlinie. Radą i pomocą służyli Agnieszka i Henryk Olszewscy. Pierwszego dnia z Warszawy przyjechał przedstawiciel Komisji Rabinicznej ds. cmentarzy żydowskich w Polsce - Filip Szczepański. Przed przystąpieniem do pracy wszyscy mieliśmy możliwość wysłuchać jego informacji dotyczących Wytycznych Komisji Rabinicznej. Dziś wiemy, jak należy się zachowywać na terenie cmentarza żydowskiego, co jest dozwolone, a co nie… W tej dużej grupie dominował język angielski, ale nawet ci, którzy słabo mówili po angielsku mogli się dogadać…, a nawet jeśli mało rozmawiali z uwagi na barierę językową, to wystarczały wymienione uśmiechy i przyjazne spojrzenia…
Państwo Wujcikowscy z Kwiaciarni „Julka”, podobnie jak w zeszłym roku otworzyli dla wolontariuszy drzwi, byśmy mogli skorzystać z toalety. Niby to drobiazg, ale jakże ważny…., dziękujemy za okazane serce!
Dzięki staraniom Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, pod opieką której znajduje się żychlińska nekropolia i która pozyskała wszelkie niezbędne pozwolenia, archeolodzy mogli przeprowadzić badania georadarem na terenie nekrokopii. Ważnym zaplanowanym punktem w tegorocznych działaniach były poszukiwania masowych grobów społeczności żydowskiej zamordowanych w czasie okupacji niemieckiej i pochowanych na tym cmentarzu.
To było dla nas wszystkich ogromne wyzwanie - ciężka fizyczna praca – wycinanie kłującej tarniny i wyciąganie wielkich gałęzi na zewnątrz nekropolii, ale też, podobnie jak w roku ubiegłym, był to wspaniały czas budowania relacji... relacji między społecznością lokalną - młodzieżą, dorosłymi, samorządem lokalnym, Potomkami, studentami z Uniwersytetu w Alabamie, osadzonymi z Zakładu Karnego w Garbalinie, sąsiadami mieszkającymi obok cmentarza, Fundacją Matzeva, aktywistami zajmującymi się ochroną dziedzictwa żydowskiego.
Ważnym wydarzeniem, zupełnie niezaplanowanym, ale ogromnie podnoszącym na duchu, było przywiezienie przez mieszkańców Żychlina dwóch dużych fragmentów macew, zabranych przez Niemców z cmentarza żydowskiego w Żychlinie podczas II wojny światowej. Wszyscy byli bardzo wzruszeni postawą tych anonimowych mieszkańców Żychlina. Lawrence wraz z córką, potomek żychlińskich Żydów, ze łzami w oczach odmawiał Kadisz przy macewie, która po 80 latach wróciła na cmentarz…
Piszę tu tylko o tym, co się działo na cmentarzu i przed cmentarzem żydowskim w Żychlinie. A przecież tak wiele w związku z wizytą potomków i studentów z Uniwersytetu w Alabamie wydarzyło się w tym czasie także w samym Żychlinie, Kutnie i Chełmnie nad Nerem…
Obyśmy mogli więcej macew zobaczyć pod bramą cmentarza żydowskiego w Żychlinie! Jeśli wiecie coś o macewach, to po prostu zanieście je pod bramę cmentarza, jeśli nie dacie rady tego zrobić, zadzwońcie do mnie (tel. 603 716 132), zorganizuję sprzęt i transport, nikt się nie dowie, załatwimy sprawę anonimowo…
O historii cmentarza żydowskiego w Żychlinie możesz przeczytać tutaj: https://kutnowskisztetl.pl/historia-spolecznosci-zydowskiej/zychlin/cmentarz-zydowski-w-zychlinie/
0 0
Kiedy artykuł jak to Żydzi sprzątaja cmentarz na którym leżą Polacy i inni, walczący za ich wolność podczas II WŚ, albo jakas wystawa w podziece za bohaterskie postawy tych, którzy chowali ich przed niemcami z narazeniem życia. A teraz bez nazwisk i miejsc, znam hiostorie ludzi, ktorzy mieszkali w starej kamienicy, jakies oplaty ponosili bo bylo to w zasobach chyba miejskich, ale przez 50 lat dbali jak o swoje, remonty w wiekszosci na wlasny koszt, az znalezli sie spadkobiercy pochodzenia wiadomego, ktorzy obiecywali gruszki na wierzbie, jak tylko odzyskaja swoja wlasnosc, po czym z obietnic sie nie wywiazali, ale za to dowalili czynsze, ze ludzie sie pozbierac nie mogli, budynek zaczol popadac w ruine. Osoby, ktore najbardziej dbaly dostaly, za zaslugi najwyzsze czynsze. Tam zaczelo sie lac na głowe po odzyskaniu wlasnosci, pekały rury zima, zapadały sie stropy. Wlascicielka czekala, az lokatorzy sie wykrusza, albo sami wyprowadza. Ot taka wdziecznosc, pewnie wszysto po to, zeby nie isc w koszty lokali zastepczych, Historia jakich pewnie wiele.