- Jestem spod znaku Bliźniąt więc ta podwójność zaczęła mnie nawet bawić - powiedział pan profesor.
Oto fragmenty wyjątkowego, pouczającego popołudnia w bibliotece.
Prowadząca spotkanie Magdalena Konczarek, dyrektor biblioteka idąc tropem informacji z Wikipedii, o których Bralczyk mówił, że nie są dość aktualne, weryfikowała, że tak powiem na żywo, biogram profesora.
- Językoznawca - powiedziała.
- Językoznawca powinien znać wiele języków, a ja nie jestem poliglotą, jestem w zasadzie polonistą. Znam język polski jako tako, a inne języki dużo gorzej.
- Profesor nauk humanistycznych.
- Rzeczywiście mam taki tytuł.
- Wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa...
- Nieprawda, teraz pracuję na Wydziale Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii, w katedrze Antropologii Mediów.
- Specjalista w dziedzinie języka polityki, mediów, reklamy.
- Rzeczywiście tymi odmianami języka się kiedyś zajmowałem.
- Co spowodowało, że zajął się pan mówieniem?
- Wszyscy zajęli się w pewnym momencie mówieniem, Państwo też i nie pamiętają Państwo kiedy się zajęliście mówieniem. Gdzieś tak około pierwszego roku życia zajmujemy się mówieniem, i nie wiemy zupełnie skąd się nam to bierze - odparł Jerzy Bralczyk. - Uczymy się mówić nieświadomie, a pisać świadomie, i to jest przewaga mówienia bo jest czynnością naturalną, przyrodzoną. Kiedy mówimy, nawet nie wiemy, jakie rzeczy mówimy. Sprawność językowa polega nie tylko na tym, żeby mówić to co się chce powiedzieć i jak chce się powiedzieć, ale żeby nie mówić tego, czego nie chce się powiedzieć. Kiedy ludzie się ze sobą spotykają mówią rzeczy, o których nie wiedzą nawet że je mówią.Odegram taką scenkę ludzi, którzy się spotykają ze sobą: Cześć, słuchaj ( nie wiadomo po co to mówi, bo drugi słucha), wiesz (tamten nie wiem, skąd ma wiedzieć), eee (to znaczy, że on myśli) jest taka sprawa, nie (oczywiście jest jakaś sprawa bo chce z nimi rozmawiać, ale dlaczego mówi nie, to ja nie wiem), bo tego ( bo znaczy, że się usprawiedliwia, a tego znaczy wszystko co tylko chcemy), prosze cie (to znaczy proszę ciebie) widzisz (on pewnie coś widzi) Ileż tych słów jest, a jakbym zapytał co oni mówią, to nie wiadomo. Z kolei jakb pytam kogoś czy tam był, zaczyna odpowiedź od znaczy, ja też zaczynam, dlaczego, nie mam zielonego pojęcia. Pewnie dlatego, że wbito mi w głowę, że się nie zaczyna zdania od więc.
Bralczyk powiedział, że zajął się językiem publicznym dość wcześnie. - Jako dziecko byłem takim małym aktorem, rodzice i rodzina lubili jak mówiłem wierszyki, uczestniczyłem w akademiach itd. Jest taka instytucja dziecka, które jak papużka, nakręcone, klepie przed towarzystwem. Siła genów jest nieodgadniona. Moi rodzicie to byli wiejscy nauczyciele, dziadkowie to byli wiejscy nauczyciele i pradziadowie też. Mama bardzo wrażliwa, oczytana, ale nieśmiała, nigdy nie robiła błędów, tata uwielbiał występować publicznie i przemawiać, był takim liderem społeczności lokalnej. Wychowałem się w etosie wiejskiego nauczyciela, w domu pełnym książek. Byłem wtedy mały, teraz też jestem, wtedy byłem rażąco mały. Byłem wręcz karłowaty- publiczność zareagowała śmiechem na opowieść Jerzego Bralczyka. - Nie mogłem wśród rówieśników brylować, grać w piłkę, siłować się, więc czytałem. Byłem dzieckiem nauczycielskim więc to też skazywało mnie na odium, jak tu żyć na wsi?! Czytałem bardzo dużo poezji, czytałem na głos i zapamiętywałem. Bardzo mnie bawiło, że te słowa mają rytm, czytałem na wyrywki Pana Tadeusza. Uwielbiałem, powiem patetycznie, muzykę wiersza, a ją dopiero słychać jak się mówi. Po pierwszym roku na studiach wiedziałem, że chcę zajmować się językiem, jego życiem, zmianami. Zajmowałem się językiem państwowym, a potem językiem reklamy, tamten raczej martwy, a język reklamy wziął nas we władanie.
Nasze mówienie powinno pasować do myślenia, bo jeżeli nasze mówienie nie pasuje do myślenia to może nie zwariowaliśmy, ale kłamiemy, oszukujemy...
- Używa pan takich określeń- język smaczny, smakowity, napisał pan książkę Jeść!!! - powiedziała dyrektor biblioteki.
- Mówimy o języku w kontekście mówienia, ale służy on też do jedzenia, i myślimy o języku jeśli odczuwamy smaki. Nie jest to powszechne, w angielskim czy niemieckim tak nie jest, tam są różne określenia na mówienie i na język który służy do jedzenia. Język jako mówienie i język jako smakowanie spotykają się w bardzo wielu miejscach. Słowo smaczny bywa odniesione do naszego ubierania się zachowania i mówienia. W Opowiadaniach Odeskich Izaak Babel pisze "Benia mówi mało, ale Benia mówi smacznie. On mówi mało, ale człowiek ma chęć, żeby on jeszcze coś powiedział." Lubię słuchać ludzi, których mówienie w słuchaniu smakuje i myślę, że człowiek który tak mówi, ma z tego pewną radość. Co to znaczy? Kiedy słuchamy tego nie tylko słyszymy, ale wyobrażamy sobie też, czy potrafimy czuć. Człowiek, który wyobraża sobie to co mówi, sprawia że słowa stają się fizycznie podobne do swoich znaczeń. Kiedyś zastanawiano się czy słowa są naturalne, czy są wynikiem konwencji, umowy. Pewnie, że są wynikiem umowy. Dlaczego to jest jaśmin? Co jest jaśminowatego w tym słowie? Jak my to dobrze wypowiemy, to jest. To jest szklanka, szklanka, słyszymy to szkło. Wklęsły i wypukły, w pierwszym mamy dołek, a w drugim górkę. Wypowiadam te słowa w przesadny sposób, ale w gruncie rzeczy jeśli mówimy i myślmy o tych rzeczach, to te słowa tak właśnie wyglądają. Coś myślimy o świecie, jeśli nasze myśli zgadzają się ze światem to dobrze, to jeszcze nie zwariowaliśmy. Nasze mówienie powinno pasować do myślenia, bo jeżeli nasze mówienie nie pasuje do myślenia to może nie zwariowaliśmy, ale kłamiemy, oszukujemy. Tylko wtedy kiedy myślenie pasuje do świata, a mówienie do myślenia, jesteśmy w porządku i mówimy prawdę.
Człowiek nigdy nie pozna swojego głosu...
Konrad w Improwizacji w Dziadach powiedział:
Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
- Na ogół myślimy, że język kłamie myślom, język jednak nie kłamie bezpośrednio myślom, tylko głosowi. Między naszym językiem a myśleniem jest głos. To jest ogromne odkrycie, czyli sposób mówienia, wypowiadania, stawiania akcentów, jest bliższy myśleniu niźli językowi. Jest czymś naturalnym i jednocześnie już językowo uporządkowanym - mówił profesor. - Nie zważamy na to, nie znamy nawet swojego głosu, to jest straszna sprawa, że nikt z nas nie zna swojego głosu, nie wiemy jaki mamy głos. To co ja słyszę jak teraz mówię jest zupełnie czymś innym niż to co Państwo słyszą. Wiedzą Państwo, że nasz głos brzmi inaczej nagrany, urządzenia elektroniczne przetwarzają go. W głosie jest bardzo wiele, nieświadomie wkładamy bardzo wiele do głosu, a kiedy myślimy o tym o czym mówimy to ten nasz głos dopasowuje się do materii świata i staje się czymś rzetelnym.
- Język się zmienia. Zauważyłam, że teraz mówiąc przesadzamy, mówimy masakra, mega, horror na drogach...- zaczęła Konczarek.
- To bardzo stara sprawa, chcemy być wyraziści. Jeżeli powiemy, że coś jest dobre, okazuje się za słabe... Szukamy wzmocnień, ale wówczas następuje takie zjawisko które psychologowie nazywają desensytyzacją, osłabieniem wrażenia. Jeśli są za często używane tracą swą moc. Pyta mnie kiedyś dziennikarz: Jakie pan ma pasje? Zastanowiłem się chwilę: Nie mam żadnych, mam trochę zainteresowań. Kiedyś młody człowiek powiedział mi, że ma sześć pasji, umiał wymienić pięć, szóstej zapomniał. Do czego on odnosił słowo pasja? Dla mnie ma poważne znaczenie, oznacza cierpienie, pasjonat kiedyś to był taki który łatwo wpadał w złość, a nie taki który zbierał znaczki. Od razu sobie wyobrażam, jak pełen wściekłości zbiera znaczki - mówił autor 500 zdań polskich. - Słowa się wycierają, szukamy nowych, ileż przeszło mód na powitania młodzieżowe. Młodzież myśli tak, chcemy mieć własny język, ci starzy popełniają błędy, te wszystkie hiper, extra, mega przeszły z kolei w nasz, starych język, przez reklamy. Ktoś pyta Co pana dziś bulwersuje? No nic, ale niepokoi już trochę. Jakie ma pan fascynacje? No nie mam. W tabloidach, pismach kolorowych i kanałach telewizyjnych mówi się na najwyższym, że tak powiem, diapazonie. Rzeczy, które są zwykłe nie potrafią już nas zainteresować. Tak myślę, że może to się odwróci. Były fast foody a pojawia się moda na slow foody, smakowanie, spokojne jedzenie, może i pojawi się moda na mówienie dobre, na to co jest dobre.
O hejcie
- Pojawiają się hejty publiczne, anonimowe, jak się nie podpiszę, to mi nikt nic nie zrobi. Człowiek, który pisze taki hejt z jednej strony chce zaznaczyć swoją obecność, ale z drugiej strony chce zostać anonimowy. Kiedyś człowiek podchodził do muru lub drzewa i był na tyle odważny, że napisał Maciek, a czasem i Karpiński był tu i data. To było uczciwe, obrzydliwe oczywiście, bo się nie robi takich rzeczy. Chciał zaistnieć w świecie - powiedział prof. Bralczyk. - Teraz chcemy aby w świecie wiedzieli, że jesteśmy i jednocześnie nie wiedzieli kto, nawet ten nick, nikt, przypomina Nikta z Odyseusza. Są dwie koncepcje, jedna że ktoś w słowach się wyzłości, wyładuje, a druga że takie słowa prowadzą do agresji już nie werbalnej. Mam żonę psychologa agresologa, która zajmuje się agresją u młodzieży, gotowością do agresji przez media, przez internet. Agresja słowna i agresja czynna nie bardzo wiadomo w jakim ziązku pozostają. Powszechnie wiadomo, że pies, który dużo szczeka, nie gryzie
- Ale się nakręcamy - wtrąciła prowadząca.
- No właśnie, jest tak że jak ktoś zaczyna się kłócić i nie wystarczają mu argumenty to pozostaje tylko siłowo pokazać rację. Bliższa mi była pierwsza koncepcja o wyładowaniu się, myślałem że wyzwiska wystarczą, a teraz waham się bo eskalacja może szybko następować. W przypadku hejtu jest trochę inaczej, bo hejt jest agresją, która nie bierze się z nienawiści. Tam nie ma nienawiści. Tam jest chęć dręczenia kogoś, czasem uporczywego. A czy ten, który pisze hejt rzeczywiście przeżywa to wielkie, głębokie uczucie nienawiści? No przecież, że nie - tłumaczył gość biblioteki. - Nawet na to go nie stać, nienawiść jest uczuciem podłym wrednym, ale wymaga pełnego, głębokiego zaangażowania. Tymczasem jak ktoś pisze w internecie jakąś głupotę to czy on naprawdę czuje w sobie nienawiść? Raczej wyobrażam go sobie jako kogoś, kto chce swoim plugawym wpisem zaznaczyć swoją obecność.
O prawdzie
- Czy my lubimy prawdę? My do prawdy mamy stosunek dość ambiwalentny, niby jest to najwyższa wartość giną za prawdę, prawda nas wyzwoli. Chcą Państwo prawdę usłyszeć? Albo jak kogoś zapytam Powiedzieć Ci prawdę? Czy mówimy, że prawda jest słodka? Nie, mówimy że jest okrutna, gorzka. Z drugiej strony prawdę wysławiamy, z patosem mówimy - walczymy o prawdę, a z drugiej strony, używamy tego słowa, prawda, żeby powiedzieć coś, prawda, żeby nie użyć tego słowa, prawda. I robimy z prawdy jakieś zastępcze słowo - mówił Bralczyk.
I na koniec literacki komentarz do spotkania nadesłany przez Czytelnika eKutno.pl
Opowieści Profesora
Słucham mówię i widzę
to polubię lub sobie obrzydzę
Lecz gdy coś mówię
Czasem to zgubię
Wtedy się chwytam wyobraźni
Ona pomaga mi na jaźni
Nagle nie wiadomo skąd
Czuję skądś jakiś swąd
I wtedy przypominam sobie
Co ja tu teraz właściwie robię
Po prostu odpłynąłem tam
gdzie wyobraźni świat swój mam
Co tak naprawdę słowo znaczy
Każdy inaczej sobie tłumaczy
Skąd się więc bierze słowa siła
Sprawa ta jednak jest dość zawiła
Bo dzisiaj media i reklamy
Niszczą dość szybko to co mamy
Warto poszukać też autora
A tutaj z bloga nick do nas woła
Anonimowość a wartość słowa
Kiedy zaś pogubimy mowę
To rękoczyny już gotowe
Dzieci dość szybko uczą się
i często przy tym wkurzą Cię
I nie są przy tym dobre wcale
Tylko sprawdzają czy to się daje
Więc je kochajmy i uczmy je
Co wokół dobre a co jest złe
Czy dzisiaj warto być poprawnym
A może lepiej trzymać się prawdy
Prawda w istocie to nic złego
Lecz może zabić też słabszego
Nieraz zmieniamy znaczenie słów
Tak by nie popsuć naszych mów
Poznajmy zatem życie słów
Dbajmy o jasność i twórzmy znów
Piękno naszego polskiego języka
Niech naleciałość w nim nie bryka
A wyobraźnia wspólnie ze słowem
Ciągle otwiera nam światy nowe
Słowa niech krążą wokół nas
i opisują współczesny czas
Będą też przy tym nowe znaczenia
Powyciągają nasze marzenia
Poopisują emocje nowe
A te zagoszczą w naszej mowie.
Emer, Kutno 09.06.2017 r.
Spotkanie z prof. Bralczykiem
Wirła Klaudiusz10:37, 10.06.2017
Lubię Bralczyka, lubię Miodka - uważam, że powinno być więcej programów z nimi w telewizji i w normalnych godzinach, a nie o 2 - 3 w nocy.
Orlot Leszek10:49, 10.06.2017
Świetne spotkanie , mnóstwo mądrości przeplatanych dowcipem, dużo dystansu REWELACJA.
Hannekenson Gracjan18:20, 10.06.2017
Wybitny znawca języka, świetny mówca i rozmówca, erudyta, a przy tym skromny i ciepły Człowiek. Warto było uczestniczyć w spotkaniu. Prawdziwa uczta dla ducha i umysłu.
Kiesztowt Jeremiasz16:26, 11.06.2017
Gość wspaniały, można słuchać godzinami. Jedyny minus to prowadząca chcąca koniecznie zaistnieć swoimi infantylnymi wstawkami. Myślę że publiczność wolałaby posłuchać p. Bralczyka, przecież po to przyszła a momentami nie dane mu było dokończyć myśli. Jak to mówią: "Znaj proporcjum mocium panie".
Bochow Ursyn10:08, 12.06.2017
I ten jej głupawy i nieszczery uśmiech.
Kozieł Ambroży23:48, 12.06.2017
" Co spowodowało, że zajął się pan mówieniem?" - ciekawe, co Bralczyk pomyślał o osobie, która zadała to pytanie...
Handlowski Hieronim06:58, 13.06.2017
Powalające pytanie , no ale parcie duże .
3 0
ale sobie ulżyłeś
widać długo dziś stałeś przed lustrem
2 0
2 0
Gpotwierdzam to, co mówi jeremiasz. Nie jestem związana z biblioteką. Tak było