Pierwszego listopada, w jesiennej słocie, podążamy na cmentarze, myśląc o życiu, śmierci, przemijaniu. Wspominamy naszych bliskich, którzy odeszli. Odtwarzamy w wyobraźni ich wygląd zewnętrzny, cechy charakteru, sposób zachowania, wspólnie spędzone chwile. Tym samym przybliżamy się do sfery sacrum silnie nacechowanej emocjonalnie i duchowo.
Tych niezwykłych przeżyć możemy doświadczać dzięki wprowadzeniu do kalendarza obrzędowości dorocznej dnia Wszystkich Świętych. Uroczystości z nim związane obchodzone są od IX wieku w katolickiej Francji oraz wśród katolików angielskich i niemieckich. Święto celebrowane było radośnie ku czci zmarłych zbawionych, którzy swoimi zasługami wykraczali poza zwykłych śmiertelników.
Święto Zmarłych wprowadzone zostało do liturgii Kościoła powszechnego przeszło sto lat później, w 998 roku, kiedy to opat największego macierzystego klasztoru benedyktynów w Cluny (Francja), św. Odilon, nakazał wszystkim bractwom klasztornym reguły benedyktyńskiej sprawować w tym właśnie dniu msze żałobne za dusze umarłych, jako przeciwwagę dla licznych jeszcze i powszechnie w Europie odprawianych pogańskich obrzędów zadusznych.
Jednak w polskim wielowiekowym obyczaju to właśnie Dzień Zaduszny przypadający 2 listopada jest najważniejszym dniem obchodów zadusznych. Ludzie z kręgu kultury tradycyjnej wierzyli, że w pewnych porach roku duchy zmarłych mogą opuszczać zaświaty, niewidzialnie przebywać wśród żywych albo przychodzić do nich we śnie. Wierzyli także, że przebywający na ziemi zmarli doświadczają głodu i pragnienia, potrzebują ciepła i zwyczajnego wypoczynku, a także bliskości innych ludzi, zwłaszcza swych krewnych i współziomków. W tym celu w wigilię Wszystkich Świętych pieczono chleb, gotowano kaszę i pierogi, które następnie pozostawiano wraz z wódką na stole dla przychodzących dusz zmarłych. Zakazane było natomiast wykonywanie prac domowych takich jak: klepanie masła, przędzenie, tkanie, cięcie sieczki, wylewanie pomyj przez próg by nie skaleczyć lub oblać żadnej z dusz. W całej Polsce znany był także zwyczaj hojnego ugaszczania „dziadów kościelnych” zwanych także „ludźmi bożymi”, ponieważ pielgrzymowali od kościoła do kościoła, a zwłaszcza do miejsc słynących cudami. Można ich było spotkać na cmentarzach, w kościołach lub kruchtach. „Ludzi bożych” darzono szczególną czcią, ponieważ według niektórych podań i wierzeń postać dziada kościelnego mógł przybrać zmarły przodek, w Zaduszki, z łaski bożej, przychodzący z zaświatów na ziemię. Wierzono także, że na jałmużnikach spoczywa osobliwa łaska, a ich modlitwy za zmarłych mają szczególną moc. Dziadów wędrownych podejmowano więc bardzo gościnnie, nie żałując jadła i pieniędzy.
W czasach nam współczesnych pewne czynności związane z obchodami Wszystkich Świętych zachowały swój tradycyjny wymiar, inne zaś uległy całkowitemu zanikowi. Niezmienne pozostało stawianie na płytach pomników kwiatów i zniczy.
Zwyczaj składania kwiatów na pomnikach zmarłych upowszechnił się w połowie XIX wieku. Wcześniej składano kwiaty lub jeden kwiat na grobach bohaterów, poetów i dziewi
W przestrzeni cmentarnej stają się one symbolami okazania miłości zmarłym, tym, którzy odeszli, oddania im ostatniego dowodu czci i przesłonięcia niejako grozy śmierci. Według głębszego, chrześcijańskiego ujęcia należy w tym zwyczaju dostrzec wyższy sens, widzieć w nim wyraz nadziei zmartwychwstania, wiecznej wiosny i niebiańskich radości oczekujących w raju. Kwiaty wyrażają pamięć żyjących o zmarłych, mają powodować symboliczne odrodzenie się zmarłego, jego obecność w kręgu rodziny. Są swoistym materialnym ciałem, w którym ulokowana jest dusza pogrzebanej osoby.
Ustawiane i zapalane na płytach pomników nagrobnych znicze odgrywają istotną rolę w polskiej kulturze. Są symbolami życia i zmartwychwstania, wyrazem wiary w życie wieczne. Ulatujący do niebios dym jest łącznikiem między „naszym światem” – orbis interior a „zaświatami” – orbis exterior, wywołuje wrażenie lepszego dialogu ze zmarłymi, czuje się ich bliską obecność w ziemskiej egzystencji. W pierwotnych społeczeństwach, ogień czczono początkowo jako boga, później zaczęto widzieć w nim symbol boskiej mocy. Ogień sprawiający wrażenie żywej istoty, rozwijającej się dzięki temu co pochłonie, umierającej a potem na nowo się odradzającej, uważany był niekiedy za ziemską formę słońca.
Michał Świercz
Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi
Źródła

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ekutno.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas redakcja@ekutno.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz