Spór Bartosza Serendy z szpitalem w Kutnie. Były dyrektor domaga się odszkodowania i przywrócenia.

Dziś, w piątek przed Sądem Rejonowym w Kutnie stanęli pozwany Kutnowski Szpital Samorządowy sp. z o.o z prezesem Arturem Gurem na czele, reprezentowany przez radcę prawnego Szymona Chrostka oraz powód Bartosz Serenda, bez pełnomocnika, były zastępca dyrektora w szpitalu zwolniony za wypowiedzeniem z powodu utraty zaufania i bez świadczenia pracy. W sprawie orzeka sędzia Szymon Kozłowski, ławnicy Grzegorz Karczewski i Anna Ratajczyk. Strony są po nieudanej mediacji. I jak usłyszeliśmy do ugody nie dojdzie.

Przypomnijmy, prezes spółki KSS Artur Gur po zeszłorocznych wyborach samorządowych wypowiedział umowę Bartoszowi Serendzie zastępcy dyrektora ds. technicznych i administracyjnych. Okres wypowiedzenia kończył się w czerwcu. W kadencji 2018-24 B. Serenda był również radnym powiatowym, w maju już nie piastował żadnej funkcji publicznej. 

- Pomimo, że miałem możliwości wyboru rozwiązania umowy za porozumieniem stron to wybrałem opcję drogi sądowej - mówił nam w maju Bartosz Serenda. 

- Nie będę komentował powodów wypowiedzenia umowy panu B. Serendzie - mówił wówczas Artur Gur.

Pytaliśmy prezesa co z rozpoczętymi przez zastępcę dyrektora remontami: Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, urządzeniem parku, zmianą wizerunku holu dolnego i górnego, remontem chodnika przy szpitalu? - Wszystko w swoim czasie będzie zrobione - dodał w zeszłym roku prezes KSS sp. zo.o.

24 stycznia, Bartosz Serenda vs szpital a właściwie Artur Gur

W sprawie o uznanie za bezskuteczne wypowiedzenia i przywrócenie do pracy B. Serendy strony powołały 43 świadków, 41 powód i 2 pozwany. Sąd ustalił dziś, że strony nie staną do mediacji, pełnomocnik szpitala potwierdził wolę klienta o polubownym załatwieniu sprawy. Powód miał inne zdanie.

- Gdyby kto inny był prezesem szpitala, niż Artur Gur, rozważałabym taką sytuację ale jeśli będzie on nadal prezesem nie przystąpię do mediacji- powiedział B.Serenda.

Sąd zapytał o ewentualne przywrócenie do pracy, o jakie wnosi powód. - Przywrócenie do pracy jest możliwe, wykonalne jeśli Artur Gur nie będzie prezesem tego szpitala, jeśli prezesem będzie ktokolwiek inny- stanowczo podkreślił Serenda. 

W miejsce przywrócenia do pracy sąd może orzec odszkodowanie. Powód zwrócił uwagę, że najlepiej aby takie odszkodowanie wypłacił prezes szpitala ze swojej kieszeni, a nie szpital. - Nie mam nic do szpitala, pracowałem na rzecz szpitala przez trzy lata i stworzyłem dobry zespół, zaczęły się inwestycje. Nie mam nic do szpitala tylko do Artura Gura, to problem między nami - powiedział B. Serenda. 

Były zastępca dyrektora mówił, że przy wypowiedzeniu grożono mu karą 50 tys.zł za niedotrzymanie poufności. - Chciano zamknąć mi usta, żebym nie mówił tego co wiem, jakie widziałem dokumenty. A ja miałem tylko prośbę do prezesa, jak do człowieka, żebym mógł dokończyć zaczęte przeze mnie inwestycje - mówił Serenda. - Dwa miesiące bez świadczenia pracy, które miałem to dla mnie niegospodarność ze strony prezesa. 

Za naruszenie obowiązku poufności pracownika rzeczywiście możliwa jest kara umowna, radca prawny Szymon Chrostek wyjaśnił, że było to pouczenie, natomiast Sąd zwrócił uwagę, że przy umowie o pracę z Serendą ani klauzuli poufności ani zakazu konkurencji nie było. 

- Ta sprawa jest bardziej o honor, niż stwierdzenie, że ktoś ma rację - powiedział sędzia Szymon Kozłowski.

Sąd postanowił, że przeprowadzi zeznania świadków na piśmie z pouczeniem o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. Strony przygotują wnioski dowodowe z pytaniami do świadków, kolokwialnie mówiąc, Sąd je "odsieje" i świadkowie odpowiedzą Sądowi na piśmie. Ma to znacznie skrócić postępowanie i przysporzyć mniej pracy wydziałowi. 

Pozwany szpital wnosił o przeprowadzenie procesu za zamkniętymi drzwiami z uwagi między innymi na tajemnicę przedsiębiorstwa. Powód miał inne zdanie na ten temat. 

- Nie jestem już osobą publiczną, ale jest nią Artur Gur, który zarządza majątkiem publicznym, ze względu  na to ludzie powinni wiedzieć i chciałbym aby media czy publiczność mogły uczestniczyć w procesie- powiedział B. Serenda. 

Postanowienia o wyłączeniu jawności, jak dotąd nie było. Sąd odroczył sprawę, w ciągu 21 dni strony mają dostarczyć wnioski z pytaniami do świadków. Wrócimy do tematu