Zamknij

Były biegły sądowy groził posłowi? Ruszył proces Edwarda M.

16:28, 22.09.2017 O.R
Skomentuj

Dziś przed Sądem Rejonowym w Kutnie stanął były biegły sądowy Edward M., który jest oskarżony o to, że 26 września 2016 roku  groził posłowi Tadeuszowi Woźniakowi, że jeśli ten "nie wycofa się z poparcia/głosowania za ustawą antyaborcyjną to w......my mu córkę". Na rozprawie obecni byli oskarżony, oskarżyciel posiłkowy poseł i prokurator Jarosław Szczepański. Oskarżony złożył wyjaśnienia i odpowiadał na pytania sądu, oskarżyciela i prokuratora.

Edward M. nie przyznał się do winy, wyjaśniał, że jest apolityczny, nie należy do żadnej partii, ostatni raz widział poszkodowanego ponad 10 lat temu przy okazji wyborów. Po tym, że wówczas dostał ulotkę wyborczą od dziewczynki myślał, że poseł ma córkę, ale tak naprawdę nie wie ile poseł i jakie ma dzieci. Nie wie gdzie on zamieszkuje i nie zna rodziny posła. 

- Wiele osób chciało mi zaszkodzić w związku z moją pracą, wystawianiem opinii w zakresie wyceny nieruchomości. Przepraszam pana posła jeśli ta osoba go skrzywdziła na moje konto, odbywając rozmowę z mojego telefonu. Ten ktoś dzwoniąc mi też chciał zrobić krzywdę. Od samego początku na Policji chciałem być przesłuchany przy adwokacie, bo kiedyś byłem podejrzany o zawyżenie wyceny mkw  (2010-2011), bo użyłem nie tak słowa "nie", ale sprawa jest umorzona - powiedział oskarżony.

Sędzia SR Dominik Barański wymienił numer telefonu, z którego nastąpiło feralne połączenie i spytał czy to numer oskarżonego oraz w jaki sposób korzysta ze sprzętu telekomunikacyjnego, który posiada w domu.

- Tak to mój numer. Mam urządzenie wielofunkcyjne, mogę przesyłać nim faksy z szyby, do tego jest drukarka, urządzenie nie ma słuchawki. Jak chcę wysłać czy odebrać  innego rodzaju faks to dopinam słuchawkę. Telefon służy mi tylko do odbierania faksów. Na urządzeniu jest klawiatura. Jest dołączony modem i kabel, który prowadzi do modemu. Nie zawsze wszystko jest włączone do prądu, bo  nie zawsze używam - mówił oskarżony. - Z wydanych przeze mnie 45 opinii jest przynajmniej 10 osób, które źle mi życzą. Mieszkam z żoną. Do urządzenia mogą mieć dostęp różne osoby. Przychodzą do mnie w związku ze zleceniami. W ubiegłym roku były trzy osoby. Miałem zanotowano właśnie, że 26 września przyjdzie do mnie ktoś komu miałem wykonywać wycenę. Mam dwa pokoje w domu i usiedliśmy w tym, w którym pracuje i stoi urządzenie wielofunkcyjne. Porozmawialiśmy, zostawiłem tego pana miał na imię chyba Władysław, i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Kawę lubię, piję dwa trzy razy dziennie, rano koło 12 i 17, kupiłem sobie młynek i mielę, nie było mnie może z 5 minut. Jak wróciłem to rozmowa się już nie kleiła, powiedziałem ile mniej więcej za wycenę. Mężczyzna miał zadzwonić czy się zgadza i mieliśmy pojechać pod Żychlin abym obejrzał nieruchomość. Mężczyzna miał 50-60 lat, nie mam zapisane szczegółów, było wtedy jeszcze widno, był dzień. 

Następnie wyjaśnienia złożył oskarżyciel posiłkowy, który poinformował, że o godz. 17.30 do jego biura zadzwonił mężczyzna. Telefon odebrała dyrektor biura, po odłożeniu słuchawki była zażenowana, powtórzyła mu wypowiedź mężczyzny, podkreśliła, że mówił w liczbie mnogiej mając na uwadze czyny zabronione wobec jego córki. Poseł po przemyśleniu sytuacji zdecydował się jednak zawiadomić Policję. Najpierw pomyślał, że to człowiek niezrównoważony, bywa że cierpiący na różne schodzenia psychiczne przychodzą do różnych instytucji w tym do biur poselskich. Poseł miał do czynienia już z taką sytuacją, doszło nawet do rękoczynów. Wówczas nie zdecydował się zawiadomić organów ścigania. W tym przypadku groźby kierowane były do jego rodziny. Poseł powiedział, że najpierw nie chciał mówić najmłodszej córce, ale potem były doniesienia prasowe i już wszystko stało się jasne.

Prokurator Jarosław Szczepański zapytał posła o obawy spełnienia groźby mężczyzny.

- Były realne, tym bardziej, że mężczyzna używał liczby mnogiej i w tak wulgarny sposób to powiedział - odparł poseł. - Obawialiśmy się o najmłodszą córkę, woziliśmy ją jak się umawiała popołudniu, raczej przez pierwszy czas po groźbie nie za często wychodziła z domu. 

Sąd przesłuchał dyrektor biura posła oraz pracownika firmy dostarczającej usługi oskarżonemu. Sędzia głównie pytał o możliwości powielenia sygnału z modemu tak aby rzeczywiście nie należał on do oskarżonego a tylko podszywał się pod ten modem. To właśnie Sądowi pozostaje ustalić dlatego sprawa została odroczona do listopada. Oskarżony zapytał świadka czy rozmowa została nagrana, okazało się że takiego nagrania nie ma.

Na następnej sprawie przesłuchany będzie na wniosek oskarżonego policjant, który odbierał od niego zeznania i Sąd zapozna się z opinią techniczną od firmy świadczącej usługi Edwardowi M. 

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

dreqdreq

2 1

Kto sieje wiatrten zbiera burzę 10:14, 23.09.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Nieznośna lekkość byNieznośna lekkość by

5 0

Kara powinna być surowa i odstraszyć na przyszłość takich dowcipnisiów. Tłumaczenie oskarżonego z mitycznym p. Władysławem i robieniem 5 minut kawy oceniam jako żenujące. I nieprawdziwe co widać gołym okiem. Coraz więcej mamy takich sytuacji i Sądy powinny być w takich sprawach bardzo surowe. 12:20, 23.09.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TrybunTrybun

4 0

Tadeusz, dobitnie widać, że zbyt długi pobyt na Wiejskiej wypacza ideały z którymi szedłeś po raz pierwszy do wyborów. Oderwałeś się od rzeczywistości, pora byś wrócił na ziemię. W nadchodzących wyborach raczej będziesz miał marne szanse. Powiemy "sprawdzam"! Podliczymy Twoje "sukcesy" w działaniach dla Kutna i regionu. Do tej pory nic oprócz diet poselskich i "dodatków" do Kutna nie przywiozłeś.
19:55, 24.09.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%