Zamknij

Świetlicki: Wiersz, który nie da się wykrzyczeć, jest mniejszej lekkości 

15:59, 21.10.2022 Aktualizacja: 15:18, 22.10.2022
Skomentuj

W pierwszy październikowy piątek gościem Oli Kołodziejek był poeta, wokalista Marcin Świetlicki. Spotkanie z nim odbyło się w Centrum Teatru Muzyki i Tańca. I to nie pierwsze i ostatnie :) spotkanie z M. Świetlickim w Kutnie. Tym razem współbohaterem był Wybór, wydany przez Wydawnictwo Wolno.

- Dziwię się ludziom, którzy lubią słuchać poezji, nie, inaczej inaczej, lubię też słuchać. Ale nie lubię audiobooków, na których ktoś gra na fortepianie a poeta albo aktor czyta. Nie lubię tego, bo mnie to denerwuje - mówił Marcin Świetlicki. - Wolę płyty gdzie mówi sam poeta. Natomiast siebie na takiej płycie to bym nie chciał słuchać, bo słuchanie siebie jest bez sensu. Aktora też bym nie bardzo lubił, bo słyszałem Macieja Stuhra, który czyta moje wiersze, i nienawidzę Macieja Stuhra. To było tak traumatyczne dla mnie wydarzenie, że pomyślałem, że zwykłe ludzie będą fajniej czytali. Ja czytam w warunkach niehigienicznych, słychać kanalizację, obok mnie mój pies, który chrapie, chrapanie narasta i nie można było zmienić kolejności tych wierszy, bo od takiego cichego, miłego pochrapywania po to potężne. To ona jest główną bohaterką płyty, Bunia. Nudne wiersze, to się psu zdrzemnęło. Ja czytam 20 minut, potem czyta lektor pan Marek Lelek i to jest jedna płyta, a druga to są przypadkowe lafiryndy, od 6-letniej dziewczynki po Szweda nie umiejącego po polsku, mojego syna, Ukrainki, różne ludzie czytają, w różnych warunkach akustycznych. Najpiękniejsze czytanie to jest państwa Janerków. To jest tak piękne, że będą państwo płakać, to jest jakieś 30 sekund. Na płycie, która trwa 40 kilka minut zmieściło się 51 wykonawców. Muzycy sobie trochę podgrywają na swoich instrumentach. Jest tam około 10 utworów para muzycznych, obowiązkiem było żeby mówili, nie śpiewali. To płyta, która od czerwca jest gotowa, tylko wydawca rozmyśla nad okładką. Wydawcy to wrogowie kultury i literatury.

Na albumie Autor, lektor i przypadkowe lafiryndy wiersze M. Świetlickiego czytają tramwajarze, listonosze, Japonka, Ukrainki po ukraińsku i po polsku z lwowskim akcentem, kelnerki, krytycy teatralni, malarze, bezrobotni, artyści  - Bożena i Lech Janerkowie, Tymon Tymański, Paulina Owczarek i nasza Ola Kołodziejek. 

Płyty jeszcze nie ma w sprzedaży, być może wyjdzie na imieniny Marcina, czyli w listopadzie, a jak nie, to jak powiedziała prowadząca spotkanie na urodziny M. Świetlickiego czyli w grudniu (poeta urodził się 24 grudnia 1961 w Lublinie).

M. Świetlicki debiutował w harcerskim czasopiśmie młodzieżowym Na przełaj. Jego pierwszym tomikiem były Zimne kraje, wydane w 1992 roku przez fundację brulionu, chociaż jeszcze przed debiutem został dostrzeżony przez krytyków i uznany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tzw. pokolenia brulionu. Wydał do dziś kilkadziesiąt tomików poezji.

W 1992 roku wspólnie z muzykami krakowskiego zespołu Trupa Wertera Utrata założył grupę Świetliki wykonującą  wiersze poety w oprawie rockowej.  

- Przez trzy lata napisałem około stu wierszy, są bardzo dobre. Nie mam na nią jeszcze pomysłu, ale wiem że będzie się nazywała Sierotka. To chwytliwy tytuł bo każdy sierotką się wzruszy. A Sierotka to jest rzeczka, która przepływa przez moje miasteczko rodzinne, wpada do rzeki Giełczew, ta wpada do Buga, a on wpada do Wisły, a Wisła płynie do Gdańska i tam staje się martwa - opowiada autor. - I to jest taki poemat Sierotka i od niego się zacznie książka. Umiem narysować okładkę, mam znajomych drukarzy. Zrobię to szybko i ładnie. Wydawnictwo będzie się nazywało Szybko i ładnie. Może sam, a  może ktoś mi da dużo pieniędzy, to wtedy wolę nie robić, a dostać dużo pieniędzy. W każdym razie nie mam wymyślonego terminu. Jak ona dojrzeje, to ją ładnie ułożę. teraz się nauczyłem bez żadnych skrupułów niszczyć wierszy.

- A jak było wcześniej? - spytała Ola Kołodziejek.

- Zostawiałem. Zdjąłem z szafy pudło, w którym jest mnóstwo rękopisów. Zostawiałem - odpowiedział M. Świetlicki. - Ale nie ma to sensu bo później jakieś Muzeum Literatury to zabierze.

- To w takim razie jaki ma pan stosunek do wierszy wczesnych? 

- Wczesne były dość wrażliwe, potwornie przegadane.

- Lubi je pan - powiedziała Ola.

- Może i lubię, ale czuję w nich straszne przegadanie, dużo niepotrzebnych zdań, dużo niepotrzebnych wyrazów. Jako młody człowiek bardzo mało mówiłem. Bałem się mówić. Widocznie w tych wierszach gadałem. A teraz gadam dużo a wiersze są krótkie. Do 30 roku życia byłem kompletnie milczący.

- Na spotkaniach nie chciał pan czytać swoich wierszy?

- Nie było żadnych spotkań. 

- A teraz panu się zdarza czytać?

-Zdarza się. Po to założyłem 20 zespołów, żeby nie czytać wierszy tylko je wykrzykiwać, bo jestem z tej rzadkiej szkoły, że wiersz który nie da się wykrzyczeć, jest mniejszej lekkości  - odparł M. Świetlicki. 

- Siedzieliśmy na tej scenie w 2018 roku, ukazała się wówczas autobiografia Nieprzysiadalność. Oprócz pana był naszym gościem Rafał Księżyk. Wybór wierszy i ta autobiografia są jakiegoś rodzaju podsumowaniem czegoś. Czy ma pan poczucie, że pan trochę podsumowuje? - zapytała prowadząca spotkanie. 

- Nie ja podsumowywuje tylko wydawcy. Rafał Księżyk mógł poczekać jeszcze ze 30 lat i robić ze mną rozmowę. Wcześniej była książka z wierszami, wydawca mówił kończysz 50 lat, to się sprzeda - odpowiadał poeta. - Teraz powiedział Borowiec kończysz 60 to się sprzeda. Jakbym kończył 49 lub 17 to by się nie sprzedało. To wydawcy. Z płytami tak samo robią, 25 lat po płycie i wydają. A ja nie mam skłonności do podsumowania, cały czas piszę, nie umieram. To było coś takiego, że dostałem nagrodę we Wrocławiu za całokształt i jeden z członków jury mi powiedział, że teraz już nie masz szans na jakąkolwiek nagrodę. W każdym razie nie ja się skończyłem, tylko oni mnie próbowali skończyć. 

- Jest pan szalenie nieustająco aktywny. Wiersze się piszą, a jeśli chodzi o muzykę, projekty muzyczne, aktywnie pan działa. Płyta na początku pandemii, jest Morświn, zespołów jest kilkanaście. Ukazała się książka Ale o co ci chodzi  -mówiła Ola Kołodziejek.  - Czy bywa pan zmęczony tą aktywnością?

- Miałem dwumiesięczną przerwę, wypadło to na wakacje, ale nie było planowane. Nic nie robiłem, siedziałem w domu, nie odpisywałem na e-maile. Udawałem, że w ogóle mnie nie ma. Jak dzwonił telefon mojej narzeczonej, bo ja telefonu nie mam, ze sprawą do mnie, to nie odbierała. Miałem dwa miesiące takiego zamarcia, myślałem że odpocznę, nabiorę sił, ale pisałem cały czas. tego się nie da zablokować  - odpowiedział poeta. - Nigdy tak naprawdę nie byłem na żadnych wakacjach, jak wyjeżdżałem na wakacje, to po to żeby coś zrobić. Nie umiem odpoczywać, nie wyobrażam sobie leżenia na plaży albo zwiedzania muzeum. Nie umiem. 

- Współpracuje pan z wieloma młodymi osobami i lubi pan się otaczać młodymi ludźmi - zaczęła Ola.

- Nie, to młodzi ludzie lubią się mną otaczać - wtrącił poeta.

- Wiem że nie czyta pan młodej poezji, ale czy nie ma w tym jakiejś kokieterii?

- Tak, nie czytam. Słucham młodych muzyków i muzyczki, ale młodej poezji nie czytam. Ale nie czytam też starej i rówieśnej. ja w ogóle nie czytam poezji, bo w ogóle nie mam takiej potrzeby. Młodych poetów kojarzę w ten sposób, że podchodzą do mnie przedstawiają się i wciskają mi swoje wiersze. A tych, którzy zachowują godność i się nie pokazują to nie kojarzę. Nie mam żadnego głodu poezji. Ja mam głód muzyki oraz innych działań artystycznych. Jak  byłem młodym człowiekiem tak nie było, ale się nażarłem. Jako nastolatek czytałem bardzo dużo poezji, ale mi się przejadło. Z potężną przyjemnością czytam prozę. Szewc chodzi bez butów, nie jest mi poezja do niczego potrzebna. 

Ola Kołodziejek kolejny raz sprowadziła rozmowę do książki Wybór.

- Układ wierszy w środku to już moje dzieło. Starałem się ułożyć je w sposób chronologiczny, ponieważ zwłaszcza moje pierwsze książki z lat 90-tych, to ja ładowałem tam wiersze z lat 80-tych, mieszałem je. Ginęła historia zawarta w tych wierszach. A tutaj, nie jest to aż tak doskonale ułożone, ale jest historia, może ja ją tylko dostrzegam, rozumiem. jest tam o młodym wrażliwym chłopcu, który idzie do wojska, w sumie wszystko jest tam zawarte. 

- Pokusiłam się właśnie tak przeczytać tę książkę i jest to wspaniała historia. 

Polecamy zatem historię Marcina Świetlickiego opowiedzianą w 444 wierszach ułożonych od końca lat siedemdziesiątych po dziś.  To zbiór, który możecie czytać na wiele sposobów i układać własną chronologię. Zawsze warto poznać historię kultowego poety. 

(Ola Rzadkiewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

......

0 0

Gdyby Jarosław Kaczyński publicznie odczytał wiersz Świetlickiego - to dopiero byłoby wydarzenie! O taką współpracę zabiegamy.

20:15, 22.10.2022
Odpowiedzi:2
Odpowiedz

nienie

0 0

Kaczyński i Świetlicki to dwie rzeczywistości równoległe, ale nieprzystające do siebie. O ile Kaczyński (człowiek o ego wielkości Syberii) kilka razy pojawił się w poezji Świetlickiego, chociaż nigdy wprost i nie pod nazwiskiem, o tyle w odwrotną stronę to już nie działa - Kaczyński nigdy nie czytał Świetlickiego (ani żadnych innych tekstów spoza swojego uniwersum). Już prędzej można by się spodziewać współpracy Świetlickiego z Dawidem Podsiadłą, niż tego, że znajdzie się w tym samym pomieszczeniu co Kaczyński.

12:12, 23.10.2022

errataerrata

0 0

A nie, przepraszam, zapomniałem. Marcin Świetlicki: "Polska (wiązanka pieśni patriotycznych)" - tam Kaczyński pojawił się wprost, chociaż nie w tekście, a na ilustracji (w swojej słynnej foliowej pelerynie górskiej).

12:18, 23.10.2022

0%