Zamknij

Wspomnienia. Ksiądz Jan Sposób o swojej działalności w Armii Krajowej

10:14, 16.07.2019 Bożena Gajewska Aktualizacja: 07:58, 20.07.2019
Skomentuj Ks. Jan Sposób fot. Bożena Gajewska TPZK Ks. Jan Sposób fot. Bożena Gajewska TPZK

Prezentujemy drugą część wspomnień Honorowego Obywatela Kutna ks. Jana Sposoba spisaną przez prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej Bożenę Gajewską. 

Na terenach wokół naszej wsi działała Armia Krajowa. Do AK należeli moi kuzyni i znajomi. U moich kuzynów było radio, dzięki czemu mieli bezpośrednie połączenie z Londynem. Pragnąłem należeć do tego wojska. Udało mi się, przyjęto mnie, złożyłem przysięgę i zostałem żołnierzem. Przyjąłem pseudonim „Bocian”. Umiałem dobrze mówić po niemiecku, więc powiedziano mi, że się przydam, ale karabinu nie będę nosił. Przydzielono mi funkcję obsługi łączności radiowej z Londynem oraz łącznika-zwiadowcy. Nie było telefonów komórkowych, wiadomości trzeba było zanieść. Roznosiłem rozkazy, informacje dla całego pułku Radzyń Podlaski. Nauczyłem się dobrej orientacji w terenie. Poznałem cały teren lubelskiego, gdzie jakie leśne oddziały stacjonowały, znałem każdy krzak w lesie. Służba przynosiła mi wiele satysfakcji, czułem się wolny z dala od Niemców.

Byłem żołnierzem 35 Pułku Piechoty Armii Krajowej, Obwód Radzyń Podlaski, Rejon VI, któremu podlegał teren Borki – Borowe – Paszki – Wierzchowiny - Bedlno w okresie od marca 1942 roku do lipca 1944 roku. Służyłem w plutonie pod dowództwem Antoniego Grochowskiego pseudonim „Czarny”. Była to ciekawa, ale i niebezpieczna robota. Choć ja, wtedy młody, nie widziałem dla siebie żadnego niebezpieczeństwa. Starałem się schodzić z drogi Niemcom. Koledzy dookoła ginęli 1, ale moim zadaniem było nie wdawać się w żadne akcje. Dowódca mi powiedział: nie będziesz strzelać do nikogo, to i do ciebie nie będą strzelać. Moim zadaniem było przekazać informacje, czyli dotrzeć na miejsce i wrócić całym i żywym. Nie grać bohatera, tylko wykonać rozkaz.

Pamiętam jedną akcję, którą przeprowadzaliśmy w 1943 roku. Czekaliśmy wtedy na zrzut angielskich lotników. Zbliżały się Święta Wielkanocne. Wreszcie przylecieli, dokonali kilku zrzutów. Było mnóstwo paczek, w tym broń itp. Trzy spadochrony na drzewach zawisły, trzeba było ostrożnie zje ściągać. Pakowaliśmy to wszystko po trochu na wóz i zawoziliśmy do naszego plutonowego, który był sołtysem we wsi, do stodoły. Przez trzy dni tak pracowaliśmy, aż wszystko zostało pochowane. Gdy skończyliśmy nad ranem, był czas Rezurekcji. Nic nie myśląc, od razu poszliśmy do kościoła. Ledwo na nogach stałem. Ze zmęczenia nogi mi się ugięły, ale się nie przewróciłem, bo był taki tłok, że nie można było się ruszyć. Wyszedłem na dwór.., mróz, mimo, iż to już Wielkanoc była. Ale byłem szczęśliwy, że wszystko się udało. Choć wolałbym, żeby wcześniej się skończyła ta akcja i żeby można było spokojnie świętować. Gdy wróciłem z kościoła do domu, od razu położyłem się spać. Mama nie mogła mnie na wielkanocne śniadanie dobudzić. Już wszystko przygotowała, a ja tylko oczy otwierałem i zamykałem. Spałem do wieczora, a barszcz ze śniadania zjadłem na kolację.

Nasz pluton uczestniczył w akcji „Burza”2 pod dowództwem Komendanta Rejonu Zbigniewa Spoczyńskiego, pseudonim „Gryf”. Plan akcji dla radzyńskiego obwodu AK zakładał zdobycie Radzynia, lotniska Marynin, stacji kolejowej Bedlno. Innym ważnym ogniskiem walki był Międzyrzec, lotnisko i stacja kolejowa w Małaszewiczach. Pamiętam bitwę, która odbyła się w lipcu 1944 roku. Oddział 35 pp (170 żołnierzy) zaatakował kolumnę taborów niemieckich. Zginęło wówczas 10 Niemców, a 35 wzięto do niewoli.

Gdy nasz pułk w 1944 roku szykował się do pójścia z pomocą walczącej Warszawie, nasz dowódca zebrał nas wieczorem przed wymarszem i powiedział, że niestety, nie idziemy na Warszawę, gdyż Sowieci zorganizowali zasadzkę na nas. Przebywaliśmy wtedy w okolicach Stoczka Łukowskiego Zawsze szliśmy nocą, bo nasz pułk liczył trzy tysiące żołnierzy. To dużo osób, i nie sposób maszerować nie będąc zauważonym podczas dnia. Tym razem jednak dostaliśmy rozkaz, aby rozmieścić się w małych grupach w lesie. Cały pułk przeszedł do podziemia. Wyobrażaliśmy sobie później tę zasadzkę, gdzie Sowieci czekali na nas i nie dostali ani jednego żołnierza w swoje ręce.

Nasz 35 pułk piechoty Armii Krajowej w obwodzie Radzyń Podlaski i Łuków zniknął Sowietom z oczu i nie szukali go, poszli dalej na Zachód walczyć z Niemcami. A potem był rok 1945 i koniec wojny. Wtedy NKWD-ziści zaczęli szukać żołnierzy 35 pułku piechoty Armii Krajowej. Wyłapali mnóstwo AK-owców. Z całego pułku przeżyło tylko kilku żołnierzy, a z mojej kompanii tylko ja jeden. Cóż, z mojego punktu widzenia, jest to historia nie z tej ziemi. Przecież Sowieci na mnie też polowali. W lipcu 1945 roku do Radzynia przyjechało mnóstwo NKWDzistów. Na ziemi lubelskiej Sowieci mieli ludzi zaprzedanych sobie i informacje o żołnierzach ukrywających się w lesie docierały do nich. Sowieci organizowali zebrania, niby produkcyjne w wioskach, szerzyli propagandę. Podczas jednego z takich zebrań aresztowali wiele osób. Mnie coś mówiło, żebym nie szedł na to zebranie, i dzięki temu się uratowałem. Gdy po kilku miesiącach wypuścili z więzienia w Radzyniu tych żołnierzy AK, to jeden po drugim umierali. Nie widzieliśmy dlaczego, a później się okazało, że Sowieci ich podtruwali. Takie to były czasy po wyzwoleniu w wolnej Polsce, człowiek był w swojej ojczyźnie i ścigany był.

Sowieci wiedzieli, że posiadam wiele ważnych informacji, to koniecznie chcieli mnie złapać. Uparli się bardzo, bo tylko ja jeden zostałem żywy z tej kompanii. Do końca życia nie zapomnę takiej sytuacji. Akurat przebywałem w domu w mojej wsi. Patrzę przez okno, a tu sołtys prowadzi NKWDzistów prosto w kierunku mojego domu. Wstrzymałem oddech, ale oni idą dalej, przeszli koło mojego domu i nie weszli. Weszli natomiast trzy domy dalej, gdzie mieszkał mój stryj, brat Taty, który też się nazywał Jan Sposób, miał 80 lat. Stryj podczas I wojny światowej był w wojsku carskim kilka lat, m.in. zdobywał twierdzę w Przemyślu. I mówił biegle po rosyjsku. Zaczęli rozmawiać, wspominać stare czasy, stryj opowiadał o stoczonych bitwach. W końcu Sowieci stwierdzili, że to chyba nie ten Jan Sposób, którego szukają – bo to stary dziadek z czasów I wojny światowej. Zapytali sołtysa, czy we wsi mieszka jakiś inny Jan Sposób i kazali się tam zaprowadzić. Dzięki takiemu postępowaniu sołtysa miałem czas na ucieczkę. Gdy weszli do mojego domu, już mnie tam nie było. Sowieci straszyli i maltretowali moich rodziców, żeby wyjawili gdzie jestem. Ale moi rodzice nie ugięli się. Za kilka dni poszedłem do sołtysa podziękować za uratowanie życia i pytam się go: Panie Michalski, a pan się nie bał tak postąpić? Jak by oni się zorientowali, że pan ich w pole wyprowadził, to mogliby pana zastrzelić! A on na to: A mogliby. Ja znów pytam: Ale pan się nie bał? Sołtys mi odpowiedział: Bałem się, bardzo się bałem, ale zrobiłem, tak jak zrobiłem. To był taki moment trudny w moim życiu. Czyż to nie są cuda? Ten człowiek, pan Bolesław Michalski, poświęcił się, by mnie uratować. To był bardzo dobry człowiek, zawsze o nim będę pamiętać, choć on już dawno nie żyje. Za niego Mszę św. odprawiam. Wtedy nie mogłem już wrócić do domu. Sowieci już wszystkich żołnierzy Armii Krajowej3 we wsi aresztowali, tylko ja zostałem na wolności. Wiedziałem, że chcą mnie złapać, bo zbyt dużo wiedziałem jako łącznik-zwiadowca.

Ksiądz Jan Sposób – żołnierz AK, Salezjanin, kapelan szpitalny i środowisk kombatanckich, społecznik, patriota… , a dziś Honorowy Obywatel Miasta Kutna!

Powyżej przedstawiamy fragment wspomnień ks. Jana Sposoba zawartych w artykule pt. „Wszystko co w życiu robiłem, było z miłości do Boga i Ojczyzny” – wspomnienia księdza Jana Sposoba (wspomnień księdza Jana Sposoba, w okresie od wiosny do jesieni 2013 roku, wysłuchała i opracowała Bożena Gajewska, TPZK). Artykuł ukazał się w XVII tomie Kutnowskich Zeszytów Regionalnych.

1 Ruch oporu w powiecie radzyńskim wykonał ponad 5 tysięcy akcji. Stanowi to duży dorobek zbrojny okupiony śmiercią 1400 konspiratorów, w tym 900 żołnierzy AK, co stanowiło 20% stanu osobowego organizacji. Piotr Matusak , „Okupacja i ruch oporu w Radzyniu Podlaskim w latach 1939-1944” w: „Radzyński rocznik humanistyczny” tom IV, 2006, s.158.

2 Akcja „Burza” – operacja wojskowa zorganizowana i podjęta przez oddziały Armii Krajowej przeciw wojskom niemieckim w końcowej fazie okupacji niemieckiej, bezpośrednio przed wkroczeniem Armii Czerwonej, prowadzona w granicach II Rzeczypospolitej. Trwała od 4 stycznia 1944, kiedy wojska radzieckie przekroczyły na Wołyniu granicę polsko-radziecką z 1939, do stycznia 1945. (WWW.wikipedia.org). Głównym założeniem akcji "Burza" było, by wkraczająca Armia Czerwona nie występowała w roli wyzwoliciela, a co za tym idzie nie narzucała swoich władz w kolejnych miastach, lecz by je zastawała już z polską obsadą. W wyniku akcji "Burza" oswobodzone zostało m.in. Wilno, Lwów i duża część Polski wschodniej. Kulminacją akcji "Burza" był wybuch Powstania Warszawskiego mającego oddać stolicę w polskie ręce, co miało ogromne znaczenie na scenie politycznej. Zgodnie z założeniami planu dowódcy i żołnierze AK wystąpili wobec wkraczających Sowietów jako gospodarze terenu. Niestety, niemal wszędzie powtarzał się ten sam scenariusz wydarzeń. Początkowo, jednostki liniowe Armii Czerwonej nawiązywały współpracę z oddziałami AK. Prowadzono wspólną walkę z oddziałami niemieckimi. W wyniku przeprowadzonych wspólnie operacji wyzwalano poszczególne miasta. Później nastąpiła zmiana stosunku przedstawicieli Armii Czerwonej do AK. Poszczególne oddziały AK były rozbrajane, a wyżsi oficerowie prowadzący negocjacje z przedstawicielami Sowietów – aresztowani. W trakcie akcji „Burza” w Okręgu Lublin AK - żołnierze podziemia przeprowadzili około 150 akcji bojowych. W ich wyniku Niemcy stracili około 1000 ludzi, 1200 wzięto do niewoli. Zginęło około 100 partyzantów.

3 Od lipca do października 1944 r. Sowieci aresztowali i zesłali z terenów Lubelszczyzny w głąb ZSRR około 15 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Od października do grudnia 1944 roku NKWD aresztowało ponad 9 tysięcy żołnierzy AK. Z 15 tysięcy partyzantów walczących na terenie Polski w roku 1945, około 2 tysięcy walczyło w Lubelskim, gdzie oddziały zbrojne walczyły zaciekle i długo.

 

(Bożena Gajewska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%