W internecie przewija się mnóstwo, wręcz ogrom sposobów na odchudzanie. Wiele z nich, a w sumie większość, mami nas historiami, które nigdy nie miały miejsca bądź dla bohatera tejże historii skończyły się kiepsko. Mam tu na myśli historie odchudzania, w których to wedle założenia marketingowego schudniemy 6-8-10-12 kg w MIESIĄC. Rozbijmy teraz odchudzanie na czynniki pierwsze zaczynając od składu ciała. Kobieta, lat 30, waga 80kg, wzrost 165cm. Załóżmy, że jej % tkanki tłuszczowej = 30. Więc w wadze 80kg zawiera sie 30% tłuszczu co daje nam 24kg samej tkanki tłuszczowej. Idziemy dalej tym torem, odpowiednie nawodnienie ciała to 50-60% zawierające się w beztłuszczowej masie ciała, czyli 80kg – 24kg ( tkanka tłuszczowa ) = 56kg ( beztłuszczowa masa ciała ), załóżmy najniższy stopień nawodnienia – 50% co daje nam 28kg wody w pozostałej masie. Oczywiście woda ta dzieli się jeszcze na wodę zawartą w komórkach, tkankach, krwi, limfie etc. czego nie będę brał pod uwagę. Zostaje nam 28 kg „kobiety” bez wody i tłuszczu, w to wliczamy mięśnie, tkanki, kości, paznokcie, włosy. Zakładamy, że osoba ta ma odpowiednie nawodnienie, choć jest to minimum, więc wody nie ruszamy. Zaczynamy odchudzanie, zakładamy ok 1400kcal ( tak w zgodzie z informacjami, które uzyskuje od klientów i ich wcześniejszych diet ). W ciągu pierwszego miesiąca okazuje się, że osoba ta schudła 6kg. 6kg! To i tak bardzo dużo bo to 7% całkowitej masy jej ciała. Skoro woda była w normie, to teoretycznie nie powinno się nic zmienić. Robimy analizę składu ciała i okazuje się, że beztłuszczowa masa ciała = 52kg ( hm, czy wszystko ok? ), a ilość tkanki tłuszczowej 22kg. Wniosek?
2017-01-17 08:00:27