Zamknij

czytaj z eKutno.pl Czy jestem masochistą?

07:22, 26.05.2018 Maciej Wasiński Aktualizacja: 09:06, 26.05.2018
Skomentuj

Czekaliście kiedyś na książkę długo, podekscytowani, że to kolejna część cyklu i musicie wiedzieć co stanie się dalej? Zwłaszcza, że już dawno straciliście nadzieję na powrót autora lub autorki do cyklu? Podobne uczucia towarzyszyły mojemu oczekiwaniu na kontynuację „Zastępów Anielskich”. Swoje wrażenia z pierwszego tomu „Bram Światłości” zamieściłem tutaj. Dziewięć miesięcy przyszło czekać, by drugi tom wreszcie wpadł mi w ręce. I tak czekałem krócej niż na „Wichry Zimy”, prawda?

Maja Lidia Kossakowska kontynuuje opowieść o poszukiwaniu Światłości przez ekspedycję badawczą Królestwa: anioły, demony, duchy i mitologiczne stwory pomagają sobie, by odnaleźć zaginionego Boga w Strefach Poza Czasem. Wśród nich jest bohater cyklu Abaddon, badaczka Sereda i przebywający incognito Lucyfer (pieszczotliwie zwany Lampką). Autorka zostawiła nas z cliffhangerem i to całkiem dosłownym. Abaddon, Anioł Zagłady wpadł do Wodospadu Dusz podczas wspinaczki, co nawet jemu może grozić permanentną śmiercią (mimo, że już jest w Zaświatach). Później jest tylko gorzej dla bohatera, a ciekawiej dla czytelnika. Choć nie do końca.

W drugich „Bramach Światłości” jest mniej tego za co polubiłem serię. Biblijnych: metafor, nawiązań do historii, bohaterów. Humoru stworzonego na początku cyklu, gdy zarykiwałem się śmiechem (pozdrawiam sąsiadów!) co kilka stron. Nie ma już anielsko-diabelskich intryg na takim poziomie jak dawniej. Seria ewoluowała, fabularną siłą rzeczy, w kierunku innych niż chrześcijańskie wierzeń, a przez to i nawiązań, nieco dla mnie niezrozumiałych. Kossakowska w innych dziełach pokazała, że nie ma problemu z poruszaniem się po mniej lub bardziej egzotycznych kulturach i wierzeniach, jak na przykład w „Rudej Sforze” czy obu tomach Takeshiego. Jednak do „Zastępów Anielskich” mam sentyment za bliskość religii, która towarzyszyła mi od dzieciństwa. Cóż może nie jestem tak otwarty na nowości jakbym chciał. Poza tym uwielbiam szaloną, galopującą na złamanie karku akcję, walki do jakiej przyzwyczaiła mnie autorka w „Siewcy Wiatru” i obu tomach „Zbieracza Burz”. Tam jednakże stawka była znacznie większa niż w „Bramach Światłości”, dlatego wydają mi się nudniejsze, boleśnie rozwleczone.

Na minus zaliczam także ilustracje Vladimira Nenova. Zwyczajnie nie podoba mi się jego styl, mało wyraźna i szczegółowa kreska. Nie to co zamieszczane w cyklu demonicznym dzieła Dominika Brońka.

Mimo to przebrnąłem przez całą książkę. Nie zmienił się styl autorki, niezwykle przystępny i atrakcyjny, choć nafaszerowany obcojęzycznymi zwrotami. Czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, tak dla czystej rozrywki, jak lubię najbardziej. A może po prostu nabrałem wprawy w obcowaniu z fantastyką?

Jeśli znacie cykl lub mieliście w rękach poprzedni tom, sięgnijcie i po ten najnowszy. Mimo spadku jakości, warto. Przecież chcecie wiedzieć co będzie w następnym, prawda?

 

(Maciej Wasiński)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%