Zamknij

czytaj z eKutno.pl o samotności. Dzień dobry, północy

06:04, 03.08.2018 Marek Wasiński Aktualizacja: 15:28, 03.08.2018
Skomentuj

W życiu jest wiele sposobów na pokonanie samotności. Jedni radzą sobie z nią przez ciągłe poznawanie nowych ludzi. Drudzy po prostu zakładają własne rodziny. Inni, mniej szczęśliwi, sięgają po kieliszek lub inne substancje. Co wspólne dla wszystkich przypadków, samotność nie jest tematem, z którym chcielibyśmy się mierzyć na co dzień, a może nie?

Takiego wyzwania podjęła się Lily Brooks-Dalton, amerykańska pisarka, która dwa lata temu zadebiutowała powieścią "Dzień dobry, północy", która na początku 2017 r. pojawiła się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Czarna Owca.

Książka opowiada o losach dwóch bohaterów, Augustine'a oraz Sully, którzy znajdując się w skrajnych okolicznościach, muszą zmierzyć się z pustką i samotnością panującą w ich sercach. Śledzimy dwie linie fabularne, przecierając oczy ze zdumienia jak dwie, wydawałoby się, zupełnie różne osoby, mają w tym aspekcie wiele ze sobą wspólnego.

Już sama okładka zaprasza czytelnika do wyruszenia w tą emocjonalnie trudną podróż. Rozgwieżdżone niebo przywołuje nas do siebie i próbuje przekonać, że w tym ogromnym wszechświecie każdy ma swój czas i miejsce.

Na niecałych trzystu stronach książki uczymy się o przetrwaniu, o uczuciach, o tym, że to my decydujemy o własnym losie, a jedno niewłaściwe posunięcie może nas naprawdę wiele kosztować. Autorka poruszając głęboki temat samotności nie zasmuca nas. Wręcz przeciwnie. Rozpala chęć działania, zrobienia czegoś z własnym życiem.

Lily Brooks-Dalton pięknie opisuje malujące się przed bohaterami krajobrazy. Z jednej strony mroźną Arktykę, z drugiej przepastny kosmos. Przenosimy się w te bardzo odległe miejsca i razem z nią śledzimy dwie niespełnione dusze.

Sully jest astronautką. Razem z załogą statku "Aether" wraca z dwuletniej misji z Jowisza. Na Ziemi zostawiła swoją rodzinę na rzecz drugiej, niepołączonej więzami krwi. Kosmos jest jednak ogromny, zimny i pusty, i nawet będą z nimi nie jest w stanie nie rozmyślać o swoim wyborze. Autorka doskonale oddaje dualizm sytuacji w której znajduje się postać. "Badamy wszechświat, żeby wiedzieć; jednak w końcu naprawdę dowiadujemy się jedynie tego, że wszystko się kończy... istnieje tylko czas i śmierć".

Augustine jest naukowcem. Całe życie badał gwiazdy, podróżując z jednej placówki badawczej do następnej, zostawiając za sobą wszystko prócz ciał niebieskich. Będąc u skraju swojego życia świadomie podejmuje decyzję o pozostaniu zupełnie samemu na kole podbiegunowym. Czeka go tam samotność w otoczeniu zimnej, białej tundry.

Pomimo lirycznego i emocjonalnego wydźwięku książki, nie brakuje tu również zwrotów akcji rodem z najlepszych filmów sensacyjnych. Czytelnik nie jest w stanie przewidzieć w jakim kierunku podąży fabuła oraz jaki los spotka głównych bohaterów. Autorka wytycza swoim bohaterom różne ścieżki, by za chwilę nastąpiły nieprzewidziane okoliczności i ta ścieżka zmieniła się o 180 stopni.

Przez kolejne rozdziały, czytelnik podąża nie tylko za uczuciami, ale również za tajemnicą. Placówka w której przebywa Agustine zostaje ewakuowana z jakiegoś nieznanego nam powodu. Bohater traci łączność z resztą świata, tak jakby doszło do jakiegoś kataklizmu, który oszczędził jednak koło podbiegunowe. Z kolei podróżujący przez przestrzeń kosmiczną "Aether" także nie może nawiązać kontaktu z Ziemią. Ta tajemnicza sytuacja pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej dać wciągnąć się tej historii.

Lily Brooks-Dalton zaprasza nas w podróż wgłąb naszego własnego serca. Stworzeni przez nią bohaterowie i świat są tylko wymówką do tego, byśmy sami zmierzyli się z własnym strachem przed samotnością, byśmy zrozumieli że jest to nasz własny wybór. Autorka maluje przed nami historię, którą każdy z nas przechodzi na pewnym etapie życia, historię z której jesteśmy w stanie wyjść zwycięsko.

(Marek Wasiński)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

Zimny DrańZimny Drań

0 0

Było i ni ma!... Było i się zmyło?... Był komentarz i nie ma komentarza!... Co tu się dzieje?... Kto tu rządzi?... Gruba kreska?... Okrągły Stół?... POPiSowa Demokracja?... Cenzura?... Komuna wraca?...

Lavina - byłaś tu,
widziałem przecież twoje oczy,
byłaś tu - taka jak przed rokiem.

Lavina - byłaś tu,
nim cienie nocy świt rozproszył,
zanim dzień wpadł otwartym oknem.

Lavina - byłaś tu,
choć nie myślałem, że pamiętasz,
byłaś tu, moja i nie moja.

Lavina - byłaś tu,
jak gdyby smutkiem uśmiechnięta,
i jak ja - trochę niespokojna.

I wtedy już nie wiem po co
znów uwierzyłem twym oczom.

Lavina - byłaś tu,
mówiłaś: "nie płacz, wszystko minie"
byłaś tu, pośród dawnych wspomnień.

Lavina - byłaś tu,
by mi zostawić swoje imię,
jakże więc mogę cię zapomnieć?

Lavina - czy Ty jesteś Zbuntowanym Aniołem? 09:21, 17.07.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Zbuntowany AniołZbuntowany Anioł

0 0

"Zimny Draniu", byłam, byłam przez małą chwilkę, a później się zmyłam. Wielka szkoda, że Ciebie znów nie zobaczyłam...
zobaczyć chce cię znów
choć bardzo drażnisz mnie
zobaczyć chcę
bo mocno Kocham Cię
przytulić jeszcze raz
zobaczyć w oku blask
pocałuj mnie tak jak ten pierwszy raz

nasze fochy podzieliły nas
lecz po wojnie nadszedł w końcu czas
wyznać chce że życiem jesteś ty
chce na jawie znowu marzyć śnić

zobaczyć chce cię znów
choć bardzo drażnisz mnie
zobaczyć chcę
bo mocno Kocham Cię
przytulić jeszcze raz
zobaczyć w oku blask
pocałuj mnie tak jak ten pierwszy raz

raj na ziemi imię nosi twe
będę już przy tobie
chcesz czy nie
wyrzućmy głupoty, słowa złe
i na zawsze już kochajmy się

zobaczyć chce cię znów
choć bardzo drażnisz mnie
zobaczyć chcę
bo mocno kocham cię
przytulić jeszcze raz
zobaczyć w oku blask
pocałuj mnie tak jak ten pierwszy raz.. 10:42, 17.07.2019


reo
0%