Zamknij

Ostatnie przesłuchanie w sprawie oskarżonych pracownic Getin Banku

20:33, 09.10.2017
Skomentuj

Dziś w Sądzie Rejonowym w Kutnie odbyło się ostatnie przed mowami końcowymi przesłuchanie świadka w sprawie oskarżonych o oszustwo byłych pracownic Getin Banku. Dodatkowe wyjaśnienia składała również jedna z nich. Proces rozpoczął się w marcu 2016 roku i wszystko wskazuje na to, że zakończy się w listopadzie. Czy poszkodowani przy zawieraniu umów na polisolokaty będą mieli satysfakcję kiedy usłyszą wyrok? 

Przypomnijmy, Anna G., Anna K., Sylwia M. i Marta T. oskarżone są o to, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej za pomocą wprowadzenia klientów w błąd doprowadziły ich do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem. Jednym słowem pracownice miały oszukiwać klientów przy zakładaniu tzw. polisolokat. Z aktu oskarżenia wynika, że za zawarte umowy polisolokat oskarżone otrzymywały premię, od kilkuset złotych do kilku tysięcy złotych. Niektórzy z poszkodowanych pieniądze odzyskali jak mieszkaniec Żychlina, zeznający na początku procesu, a inni mają je jeszcze zamrożone w produktach bankowych typu ubezpieczenie, ponieważ okazało się, że są one zawarte na lat 10 lub 15 a nie jak zwykłe lokaty na krótki termin. Są też klienci, którzy już stracili na tzw. polisolokatach. Za czyn z art. 286 par. 1 kk oskarżonym kobietom grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. W sprawie orzeka sędzia Jarosław Bartczak. 

Podczas rozpraw zeznawali poszkodowani, świadkowie - menadżerka oddziału banku w Kutnie, trenerka regionalna pracowników z Warszawy, oskarżone - nawet dwukrotnie, a dziś dyrektor regionalny sprzedaży, który jak się okazało nadzorował kutnowską placówkę pod względem wykonaniu planów sprzedażowych. Od ubiegłego roku Sąd po wielokroć zwracał się do centrali Getin Banku o przesłanie materiałów dotyczących poszkodowanych, procedury kontroli pracownic i regulaminów polisolokat. Bank wyrywkowo nadsyłał Sądowi w Kutnie dokumenty, co przeciągało proces. 

- Byłem w latach 2011-2013 dyrektorem regionalnym Getin Banku, nadzorowałem plany sprzedażowe dla placówek w regionie i w Kutnie. Wśród sprzedawanych produktów były polisolokaty, nie pamiętam wszystkich nazw, ale większość z wymienionych. Nadzorowałem plany sprzedażowe całej placówki i liczbę umów zawieranych przez poszczególnych pracowników. Kontaktowałem się głównie z menadżerką oddziału w Kutnie, ale również bywało że z poszczególnymi pracownikami. Umowy na te produkty były trójstronne, między bankiem, klientem i ubezpieczycielem. Ubezpieczającym był bank a ubezpieczycielem towarzystwo. Nie podejmuje się oceny kto powinien taką umowę zawierać. Technicznie wyglądało to tak, że każdy kto miał uprawnienie, login w systemie mógł zawierać taką umowę, podpisywać ją, potem chyba były wymagane podpisy dwóch pracowników. Bank przecież wiedział co robi, dając uprawnienia pracownikom do podpisywania takich umów - mówił świadek. 

Adwokat Piotr Snopczyk przytoczył motywacyjne maile od świadka do pracownic w stylu Maj będzie nasz! Jesteśmy tu po to żeby sprzedawać i tylko dla takich osób jest u nas miejsce. Dziś udowodnijmy po co tu jesteśmy. 

Świadek potwierdził, że pochodzą od niego i na pytanie czy w jego karierze były takie sytuacje, że z powodów moralnych nie zaproponowałby klientowi jakiegoś produktu i nie sprzedał, odpowiedział że być może tak kiedyś było. 

Niektóre z pytań adwokata oskarżonych Piotra Snopczyka.

Czy w związku z umowami były wydawane pracownikom jakieś pełnomocnictwa? 

- Nie mieli pełnomocnictw, to było w ich obowiązkach. 

Czy musieli oni poinformować klienta o wszystkich produktach banku?

- Mieli dostosować ofertę do preferencji klienta, dążyliśmy do tego aby proponowali wszystko. 

Jakie były sposoby kontroli pracowników? Czy był tajemniczy klient?

- Rozliczaliśmy ze skuteczności, nie mam wiedzy czy był. 

Czy przez pana skrzynkę przechodziły e-maile o kontroli sprzedaży? I czy były na przykład kontrole jakości pracy pracowników oddziału w Kutnie?

- Tak przechodziły, a kontrole funkcjonalne były raz w miesiącu, poprzez kontakt z menadżerką oddziału, ja de facto sprawdzałem czy sztuki (umów - przyp. red.) się zgadzały. 

Jakie były konsekwencje za niewykonanie planu sprzedażowego?

- Rozmowa dyscyplinująca, plan naprawczy i zwolnienie z pracy.

Czy pracownicy z Kutna byli szkoleni ze sposobów prezentacji oferty konkretnych produktów, polisolokat?

- Byli szkoleni na zasadach ogólnych, były testy, szczegółowych nie było, bo produktów było wiele, zmieniali się ubezpieczyciele, zmieniały się produkty.

Czy egzaminował pan pracowników?

- Nie pamiętam. 

Kiedy i czy w ogóle pojawiło się oświadczenie podpisywane przez klientów do umowy?

- Było takie oświadczenie, które klient musiał sam wypisywać, nie wiem kiedy wprowadzone być może jak pojawiły reklamacje. To była sugestia banku. Chodziło o potwierdzenie, tego czy rozumie co mu sprzedajemy. 

Za co były wypłacane premie?

- Pensja była za gotowość do pracy, a premie za wykonany plan sprzedaży, jeśli pracownik nie wykonał, nie dostawał premii. 

Z kolei adwokat Halina Rytczak chciała wiedzieć jakim stopniem wiedzy dysponowali pracownicy, ich pracodawcy oferując umowy polisolokat i czy klienci mieli świadomość funkcjonowania produktu finansowanego, który im się sprzedaje. 

- Umowa była zawiera przez trzy strony, największą wiedzę mieli pracownicy że tak powiem na dole, zdaje mi się, że kierownictwo nie do końca miało świadomość jakiego typu są to produkty. Jest różnica między produktami rynku finansowego i kapitałowego. W tym przypadku wszystko zależy od wartości jednostek. Wartość 100% wpłaconej kwoty nie była tożsama z wartością jednostek 100% kwoty na zakończenie okresu ubezpieczenia - mówił świadek.- Nie sądzę, aby mieli świadomość że kwota którą wpłacą nie zostanie wypłacona na koniec okresu. 

Czy umowy miały duży stopień skomplikowania?

- Tak, myślę, że wśród przełożonych nawet nie rozumiano tych produktów.

To kto o nich wiedział najwięcej?

- Pracownicy na dole, pracujący bezpośrednio z klientem. Pracownik dysponował po szkoleniach wiedzą, a  poza tym miał prezentacje, które mógł pokazać klientowi jak działają produkty. Były takie prezentacje, których nie można było dać klientowi do domu, wydrukować mu. 

Na koniec oskarżona Marta T. złożyła dodatkowe wyjaśnienia, informując sąd o bezpośrednich telefonach dyrektora, który skrupulatnie egzaminował ją z rano wprowadzonego produktu, albo przepytał na okoliczność innych umów. Bywało też, że nie przedstawiał się tylko udawał klienta. Oskarżona uważała, że rozmowy te były nagrywane.

Następne posiedzenie sądu odbędzie się w listopadzie, wówczas usłyszymy mowy końcowe i wyrok Sądu Rejonowego w Kutnie.

A tak się zaczęło TUTAJ

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

getget

1 0

I co tu dużo gadać , raj dla nieuczciwych od góry do dołu. 06:59, 10.10.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

dfgdfdfgdf

1 0

Z banku do banku - finanse!
08:26, 10.10.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

......

0 0

"Jesteśmy tu po to żeby sprzedawać i tylko dla takich osób jest u nas miejsce. Dziś udowodnijmy po co tu jesteśmy".

Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą! 08:57, 10.10.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%